fajki


kalumet

aktualności

turnieje

fajki

rozmowy

zaproszenia

fotogaleria

galeria

felietony

linki

e-adresy

ankieta

archiwum

przepalona fajka

redakcja

english

Janusz TERakowski

jeżeli

 

 

list@kalumet.pl

 

 

Rada Polskich

Klubów Fajki

 

Nowa strona Bartłomieja Antoniewskiego

Amerykańska strona Bartłomieja Antoniewskiego

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Fabryka Fajek w TVN Turbo

MJ (6.09.2010.)

 

Stacja telewizyjna zajmująca się głównie motoryzacją dojechała do... Fabryki Fajek Mr. Bróg. Ekipa realizatorska odwiedziła przemyskiego mistrza kilka tygodni temu. Premiera nowego odcinka programu "Polak potrafi" w TVN Turbo odbyła się w niedzielę - 5 września. Nam udało się obejrzeć go następnego dnia. Przy okazji zatrzymaliśmy w naszym aparacie kilka ramek z tego interesującego nas najbardziej fragmentu.

Ekipa realizatorska okazała się bardzo profesjonalna. W niedługim bowiem materiale pokazała znakomicie proces powstawania fajek z gruszy w Fabryce Fajek Mr. Bróg w Przemyślu. Wszystko znakomicie sfilmowane. Klamrę stanowił konterfekt samego mistrza, który w Fabryce jest od... palenia fajki i pakowania gotowych już egzemplarzy :-))))...

Dzięki realizatorom z TVN Turbo kolejny raz okazało się, że Polak faktycznie potrafi. Robić fajki także!

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Powrót>>>

 

 

 

Wyszperane przez Piotra Jakubowskiego

Fajka postaciowa z Chacom

(Inf. wł. 18.06.2010.)

 

Już dawno przestaliśmy zazdrościć gdańskiemu trafikantowi Piotrowi Jakubowskiemu jego podróży po Europie do miejsc bardzo ściśle związanych z fajką. Raz są to targi w Niemczech, innym razem odwiedziny we Włoszech, u tamtejszych mistrzów fajkarskich. Innym razem kultowe miasteczko fajkarstwa światowego we Francji - Chacom.

Jeździ więc Piotr w te swoje fajowe delegacje i jeździ. Nie zapomina jednak o tym by poza "katalogowymi" fajkami przywieźć do kraju coś jeszcze. Tak było i tym razem. Bo do Gorzowa przyjechał prawie prosto z Francji. I... zaskoczył wszystkich ogromnie. Pochwalił się bowiem fajką portretową wykonaną przez fajkarzy z Chacom. Jest to - ni mniej, ni więcej - konterfekt Jaśnie Wielmożnego Pana Prezydenta Republiki Francuskiej - Nicolas'a Sarkozy'ego. Co prawda sporo czasu poświęciliśmy na jego identyfikację, ale... jest. Prezydent jako żywo!

Nie śmieliśmy już zapytać Piotra o cenę, która musiał uiścić za fajkę. Ale - my na jego miejscu tez byśmy na pewno przywieźli do kraju tę fajkę.

Ale...

 

 

To co napisaliśmy powyżej szybko zweryfikowało życie. Wszystko w zasadzie się zgadza. Tak mogła wyglądać podróż Piotra Jakubowskiego w poszukiwaniu kolejnej pięknej fajki. Tym razem fajka z konterfektem prezydenta Francji trafiła do rąk gdańskiego trafikanta z rąk generała fajczarstwa polskiego - Janusza K. Molskiego. Ten zaś otrzymał ją od Francuzów (w drodze wymiany za polska fajkę) od prezydenta jednego z francuskich klubów, w czasie pobytu w Debreczynie.

Jak to dobrze, że mamy generała, który potrafi dokonywać tak fantastycznych wymian...

Czapki z głów panowie!

 

Prezydent Republiki Francuskiej jako fajczarski konterfekt....

 

Powrót>>>

 

 

Prochowiczki Jerzego Zająca

(Inf. wł. 3.06.2010.)

 

O tym że kolekcjonerów można spotkać w każdym środowisku - wiemy od dawna. Spora grupa z nich wywodzi się spośród samorządowców. Przykładem potwierdzającym ten fakt jest Jerzy Zając – sekretarz miasta Gdynia. Od dawna zbiera on różne rzeczy związane z materialna historią swojej małej ojczyzny. Wie o tym doskonale Edward Zimmerman (na zdjęciu), znakomity archeolog, badacz, odkrywca i ekspert od fajek, ze szczególnym uwzględnieniem glinianych. Dzięki niemu mieliśmy okazję nie tylko zobaczyć fragment kolekcji pana Jerzego, ale także ją sfotografować. Zdjęcia przedstawiają XVII-wieczne prochowiczki (prochowniczki?), do złudzenia przypominające tabakiery. Ale w nich zamiast tabaki ówcześni żołnierze nosili proch do podsypywania spłonki jak i też wkładania go w wygodniejszy sposób do lufy karabinu.

Ci którym dane było obejrzeć przecudnej urody elementy wyposażenia wojska, a później być na Kaszubskiej Pipie z pewnością odnieśli podobne co i my wrażenie: różne rzeczy w nieoczekiwany czasem sposób zmieniają swoje przeznaczanie.

 

 

Różne rzeczy w nieoczekiwany czasem sposób zmieniają swoje przeznaczanie.

Powrót>>>

 

 

 

Echa gdańskiego spotkania

Andrzeja Nieuważnego fajowy wykład

(MJ.6.03.2010.)

 

Zapowiedziany programem tegorocznego gdańskiego Spotkania Koneserów wykład naukowca z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika – Andrzeja Nieuważnego, mimo niezwykle pochlebnej recenzji wystawionej mu przez Piotra Jakubowskiego, nie do końca mnie przekonywał. Bo cóż – myślałem – może powiedzieć naukowiec, badający napoleońską epokę o fajce? Podać daty, suche fakty, wyświetlić tabelki i wykresy…

Ale już pierwszy kontakt sprawił, że natychmiast zmieniłem zdanie. Więcej – z olbrzymim zainteresowaniem czekałem na jego pierwsze słowa. Bo dr Nieuważny już „od pierwszego wejrzenia” sprawił na mnie wrażenie „naszego człowieka”. Dowcipny, otwarty, mówiący piękną polszczyzną. W żaden sposób nie oddzielony od reszty świata nimbem naukowca z tytułami.

Gdy więc stanął naprzeciw kilkudziesięciu osobowej grypy słuchaczy natychmiast ich „kupił”. W żadnym momencie bowiem, przez prawie półgodzinne spotkanie, nie dawał odczuć wyższości swojego naukowego autorytetu (a taki posiada na pewno!). Nie silił się na nic, tylko doskonale wiedział jak rozmawiać o fajce w czasach napoleońskich z tymi, którzy może nie tak dokładnie, ale jej historię znają.

Wszystkie wywody, dygresje, anegdoty ilustrował nie tylko prezentacją, ale także oryginalnymi rekwizytami.

Nie streszczę nawet choćby fragmentów wystąpienia dr. Andrzeja Nieuważnego – tak naprawdę żadne opowiadanie o jego wykładzie nie odda ani atmosfery, ani nie poda wszystkich faktów zaprezentowanych przez torunianina. Jedno wszak trzeba podkreślić z cała mocą: dr Nieuważny znakomicie zna historię Napoleona i jego otoczenia, ale także przedmiotu, który w naszym środowisku stanowi wręcz kwintesencję istnienia. Przypomniał kultową w polskiej kinematografii scenę z „Popiołów” Andrzeja Wajdy, gdy Książe Pepi zawraca armię do ataku na wroga z nieodłączna fajką. Zresztą na tzw. „dowodzenie fajką” zwracał jeszcze kilka razy naszą uwagę, ilustrując to odpowiednimi slajdami, z konterfektami największych wodzów epoki napoleońskiej.

Rozłożył mnie na łopatki gdy z przepastnego skawojaża (tak, tak – to oryginalna jego torba podróżna mieszcząca laptopa i wiele cennych rzeczy) wyjął fajkę, której główka to konterfekt Napoleona. Dobił – gdy odczytywać zaczął XVI rozdział regulaminu armii francuskiej z połowy XIX wieku, w całości poświęconego… fajce.

I właśnie dzięki uprzejmości dr. Andrzeja Nieuważnego możemy dziś zaprezentować zdjęcia z oryginałem wydawnictwa. A także zacytować w całości ów rozdział. Bo i dziś brzmi on bardzo aktualnie.

 

 

 

 

 

 

 

Zakładką w książce była piękna fajka z kolekcji Andrzeja Dymkowskiego (PC Koszalin)

Powrót>>>

 

 

 

Dali na fajce
Luigi Viprati w hołdzie wielkiemu Hiszpanowi

(Mirosław Jurgielewicz 31.12.2009.)

 

Z fajkami Włocha Luigi Viprati’ego jest spory kłopot – nigdy nie można przejść obok nich obojętnie. A już na pewno, gdy stoi nieopodal nich sam twórca. Choć ostatni raz widzieliśmy się z nim kilka lat temu, to jednak w roku 2009, a dokładnie w pierwszej dekadzie grudnia, udało się nam przeżyć radosne chwile z jego twórczością. A to dzięki wspaniałym ludziom z poznańskiej „Trafiki” przy ul. Szczanieckiej – Rysiowi Szułczyńskiemu i Tomkowi Kaczmarkowi. Ich zapobiegliwość i… odwaga sprawiły, że na półkach „Trafiki” pojawiły się fajki wykonane przez Luigi Viprati’ego. Wśród nich chyba jedyna w Polsce fajka z serii „Salvador Dali” - Luigi Viprati Dali 2010 Walnut Pipe.
Luigi Viprati, włoski fajkarz, który swoją zawodową karierę rozpoczął w roku 1972, przez lata poznawał tajniki surowca, z którego korzysta tworząc swoje dzieła – włoskiego wrzośca. Pilnie śledził projekty starszych mistrzów, szukając własnych form lub inspiracji w otaczającej go rzeczywistości. Często (na szczęście dla wielu fajczarzy!) ulegał i ulega „presji” samego wrzośca, poddając się rysunkom słoi eboszonów, które wcześniej sam wybrał.

 

 

 

Luigi Viprati Dali 2010 Walnut Pipe - nic dodać nic ująć...

 

Gdy fajki Luigi’ego zaczęły zdobywać najpierw rynek europejski, a później amerykański, mistrz z jeszcze większą pasją oddał się poszukiwaniom nowoczesnego desingu fajek. W efekcie pojawiła się w naszym wieku linia fajek, związanych ze słynnym Hiszpanem Salvadore Dali’m. A dokładniej – w wybranymi jego pracami. Były więc miedzy innymi fajkarskie interpretacje słynnych „Zegarów” (lub „Upływającego czasu”). Ostatnie lata przypomniały serca malowane i rysowane przez jednego z największych twórców XX wieku. Natomiast w poznańskiej „Trafice” pojawiła się fajka Luigi Viprati Dali 2010 Walnut Pipe.

- Choć troszkę obaw mieliśmy, to jednak postanowiliśmy ją sprowadzić do naszego sklepu – powiedział Ryszard Szułczyński, współwłaściciel „Trafiki”. – Zobaczyliśmy ją na stoisku Luigi’ego w Debreczynie, w czasie Pucharu Świata 2009. Zresztą pięknych fajek było oczywiście więcej.

Dali 2010 Walnut Pipe to z bardzo wielu powodów fajka niezwykła – poczynając od wrzośca, z którego została wykonana, po elementy „przeniesione” przez włoskiego fajkarza na nią. Bo tym razem Viprati sięgnął po obraz Salwatora Dali, na którym jest gitarzysta palący fajkę. Jest też rum (rhum) i karty. I właśnie te fragmenty znalazły się na fajce Viprati’ego. Przy tym należy podkreślić, że żaden z nich nie zaciera rysunku wrzośca. Wręcz przeciwnie – stanowi jego dopełnienie.

Są więc karty na szczycie główki. Jest butelka rumu. No i oczywiście sylwetka palącego fajkę gitarzysty. Wszystko razem wspaniałe. Gdyby jeszcze nie ta cena… Ale przecież – i dotyczy to także autografów tworzonych przez naszych rodzimych fajkarzy, przemyskich mistrzów – sztuka nie ma ceny. A każde dzieło na pewno będzie kosztować tyle na ile jego wartość wyceni twórca. Później – z tym już bywa różnie.

Dla podtrzymania wspaniałego nastroju, który niech będzie udziałem PT Czytelników Kalumetu i wszystkich fajczarzy także w roku 2010, publikujemy jeszcze zdjęcia kilku fajek Ser Jaccopo oraz fajkę roku niemieckiej firmy Vauen. Też napatrzyliśmy się na nie… do woli w „Trafice” przy ul. Szczanieckiej w Poznaniu.

 

Ptasie oczka na wspaniałej fajce włoskiego mistrza.

 

 

 

 

 

Ser Jacopo - fajki, obok których też trudno przejść obojętnie...

 

 

Fajka roku niemieckiej firmy Vauen oraz pochodząca z niej propozycja nie tylko dla kolekcjonerów...

Powrót>>>

 

 

 

Nagrody za... fajkę

 

Na świąteczny czas proponujemy chwilę relaksu.... z nagrodami. Konkurs ogłoszony przy okazji świat Wielkanocnych nie został rozstrzygnięty.I jak napisaliśmy - nagrody ufundowane przez Anię Ichniowską, Zbyszka Filipka i mistrza fajkarskiego Henryka Worobca, przeszły do ogólnej puli konkursowej. Przypomnijmy, że stanowią je: przepiękne, ręcznie malowane przez Anię, jajko (tak, tak - znakomita ozdoba na choinkę!), spora ilość specjalnej Zbyszkowej nalewki w oryginalnej butelce, no i oczywiście jak zawsze zgrabniutka fajeczka mistrza Henryka.

Bardzo łatwo jest wejść w posiadanie tych prezentów. Wystarczy odpowiedzieć na pytanie: kto pali fajkę (dodajmy, że nie do końca jest ona prawdziwa, ale tak bywa czasem z cieniami). A jeśli ktoś jeszcze dopowie gdzie się to mogło zdarzyć... Nagroda gwarantowana.

Decyduje jak zawsze kolejność maili. Bo tylko w ten sposób przyjmujemy odpowiedzi.

Życzymy powodzenia i... czekamy do 1 stycznia 2010 roku (włącznie).

Powrót>>>

 

 

 

 

Konkurs nie został rozstrzygnięty

(1.05.2009.)

 

Niestety, żadna odpowiedź nadesłana na nasz świąteczny konkurs nie była prawidłowa. Zgodnie z zapowiedzią ogłosiliśmy to w czasie VII Turnieju Fajkowego "Złota Podkowa 2009", który odbył się w Koninie 25 kwietnia. Przy okazji zaprezentowaliśmy wszystkich fundatorów nagród: Anię Ichniowską, która wykonała własnoręcznie przepiękne fajowe jajo, Zbyszka Filipka, który własnymi rękoma przygotował przepyszną orzechówkę oraz mistrza Henryka Worobca - właściciela wspaniałych kapci, który własnymi rękoma wykonał fajeczkę-nagrodę.

W porozumieniu z fundatorami nagród wszystkie je przesuwamy do puli kolejnego konkursu, który ogłosimy już niebawem. Poniżej zaś przytaczamy trzy odpowiedzi, nadesłane przez naszych Czytelników (w kolejności zgłoszeń).

- Właścicielem fajowych kapci jest: Mirosław Jurgielewicz - redaktor. Pozdrawiam Waldemar Szemitko

- No cóż, gdyby pytanie brzmiało: Kto ma (nosi) takie kapcie? Odpisałbym, że ja. A na tak konkretnie postawione przez Was pytanie pozostaje mi jedynie strzelać, być może jest to: mistrz fajkarski Zbyszek Bednarczyk. Pozdrawiam szanowną redakcję Maciej Maciejewski

- Właścicielem tych przefajowych kapci jest: Jerzy Wilczkowiak. Mariusz Jakubowski

Winni jeszcze jesteśmy wyjaśnienie, dlaczego ogłaszając konkurs wprowadziliśmy szereg zastrzeżeń. Otóż zdjęcie fajowych paputków mistrza Henryka wykonaliśmy w domu Państwa Filipków pod Warszawą i niemal w ich obecności... I widziało je jeszcze kilka osób...

Już dziś zachęcamy wszystkich do udziału w następnym konkursie, w którym - przypomnijmy - do wygrania będzie piękne ozdobne fajowe jajo Ani Ichniowskiej, orzechówka Zbyszka Filipka i fajka mistrza Henryka Worobca.

Powrót>>>

 

 

 

Świąteczny konkurs z super nagrodami!

Wspaniała fajka - fajowe jajko - domowa nalewka

(14.04.2009.)

 

Czas świąt to także czas prezentów. A że w Wielkanoc najczęściej mają one postać... jajka, tak będzie i u nas.

W naszym konkursie bowiem jedną z nagród będzie fajowe jajko-niespodzianka, ręcznie pomalowane przez Pewną Panią oraz... przełajowa fajka jednego z przemyskich mistrzów.

Konkurs jest bardzo prosty, a jego regulamin zawiera tylko jeden punkt: "W zgadywance może wziąć udział każdy (z wyjątkiem tych, o których my wiemy, że nie mogą, a którzy doskonale wiedzą, że my wiemy, że oni nie mogą). Należy podać imię i nazwisko oraz (jeśli to możliwe) zawód właściciela tych przefajowych kapci".

Na odpowiedzi (przesłane tylko na adres: list@kalumet.pl ) czekamy do 20 kwietnia.

Ogłoszenie wyników nastąpi 25 kwietnia, w czasie urodzinowego turnieju Konińskiego Klubu Fajki - VII Złota Podkowa.

Życzymy powodzenia.

Powrót>>>

 

 

 

Fajowy detektyw

(Inf. wł. 11.03.2009.)

 

Z Gdańska nadeszła do naszej redakcji intrygująca korespondencja:

- Kilka lat temu podczas prac ziemnych w Gdańsku znalazłem bardzo dużą ilość fajek ceramicznych. Czy po sygnaturze możliwa jest identyfikacja? Prawdopodobnie w tym miejscu produkowano fajki, znak, sygnatura wygląda na ES i nad tym korona.

Tego samego dnia poprosiliśmy o pomoc Bogdana Walkiewicza - poznańskiego fajczarza, ale i archeologa, znawcę (obok Edwarda Zimmermanna) fajek glinianych jakich mało. Odpowiedź nadeszła szybko.

- W Gdańsku nigdy nie było wytwórni fajek jednorodnych. Na ziemiach polskich działały tylko dwie pruskie wytwórnie: Zborowskie i Rościn. Fajki z sygnaturą ES koronowane pochodzą niewątpliwie z Goudy. ES koronowane - znak używany w Goudzie w latach 1703-1960:
1703-1733/46 sygnował tak Machiel Merffrt
1784-1810 - Abraham van Waas
1803-1810 - Johannes van Vliet (w kooperacji z Abrahamem v, Waas)
1810-1842 Johannes van Vliet (sam)
1842-1880- Pieter Goedwaagen
1880-1919 - firma P. Goedwaagen & Zoon
1919-1960 - NV Koninklijke Goedwaagen.

Bliższe datowanie tych fajeczek można określić na podstawie kształtu główki.

Informacja o tym, że udało się rozszyfrować pochodzenie fajek przekazaliśmy do Gdańska, z którego nadszedł kolejny list:

- Napisałem o fajkach w liczbie mnogiej ponieważ dookoła wykopu leżało bardzo dużo kawałków 5-, 10-cm, główki osobno, nie mogłem pobawić się w archeologa, szkoda bo być może zdobyłbym całą. Fachowcy od tego wykopu pewnie nawet ich nie zauważyli. Interesują mnie rzeczy z epoki dlatego się zainteresowałem. Mam dwie główki i kawałki cybuchów (?), ustnika (?) - nie wiem jak fachowo nazywa się ta część w fajce porcelanowej czy z fajansu. Samej końcówki ustnika nie ma. Wczoraj porządkowałem swoje "skarby" i przyjrzałem się główce, na której znalazłem sygnaturę. Postanowiłem wyjaśnić tę sprawę i tak trafiłem na stronę "Kalumet". Nie spodziewałem się, że ktoś w ogóle odpisze. Jak tylko zrobię zdjęcia to zaraz wyśle, dodam jeszcze zdjęcie fajki po moim pradziadku. Od lat próbuje ją skompletować - w dzieciństwie paliłem przez nią... papierosy.

Czekamy więc na zdjęcia fajek. Opublikujemy je jak tylko nadejdą. A do zilustrowania artykułu posłużyliśmy się fotografią fragmentu fajek znalezionych także w Gdańsku przez Edwarda Zimmermanna.

Powrótj>>>

 

 

 

Fajka z … e-bay
Maciej Maciejewski (FMS PC)
(3.02.2009.)

 

Poproszony przez kol. Mirka Jurgielewicza o napisanie tekstu traktującego o zdobytym przeze mnie Dunhill-u 34, zdębiałem. Wszak są w tym kraju postaci, których wiedza o Dunhill-u i jego fajkowych wyrobach jest naprawdę imponująca. Choćby kolega Jacek A. Rochacki z PC Bydgoszcz, który przybliżył mi nieco Dunhill-a i któremu dedykuję ten tekst.

Mało kto rozpoczynając swą przygodę z fajczarstwem, zaczyna ją z fajką doskonałej jakości. Najczęściej pierwszymi są fajki słabe czy przeciętne, rzadziej dobre. Jak każde hobby, fajczarstwo wymaga czasu, funduszy oraz pasji, no i szybko przeradza się w zbieractwo. Zbiory fajkowe błyskawicznie zwiększają swoje rozmiary. Z czasem jednak, tempo spada na rzecz poprawy jakości naszych zbiorów.

Mnogość fajek znajdujących się na ryku oraz indywidualne upodobania powoduję, że nasze zbiory są niepowtarzalne. Z czasem pojawiają się w nich wymarzone fajki. Zajmują one miejsce naszych wcześniejszych ulubienic, zmieniają charakter kolekcji. I nadchodzi moment, w którym zauważamy, że nasze fajki reprezentują kilka ulubionych przez nas shapów, producentów tworzących w podobnym stylu, czy też fajki tworzone w zbliżonym okresie lub odpowiadają jeszcze innym kryteriom.

Wielu fajczarzy, w celu wzbogacenia swych zbiorów, penetruje wszelkie dostępne miejsca, skupując fajki używane i poddając je renowacji. I nie robią tego tylko dla zaspokojenia chęci posiadania, ale głównie by cieszyć się smakiem palonego w nich tytoniu. Posiadacze kilku fajek jednej marki, pochodzących z różnych okresów często twierdzą, że palenie w starszych egzemplarzach daje im przyjemniejsze doznania smakowe. Jest to najprawdopodobniej wynikiem tego, że producenci korzystają z coraz młodszego (czyt. gorszego jakościowo) materiału przy produkcji oraz zmieniających się sposobów obróbki.

Wspaniałym miejscem zakupów jest serwis e-bay. Prócz fajek nowych, znajdziemy tu ogromne ilości fajek używanych. Stan takiej używanej fajki może być najróżniejszy. Od ledwie kilka razy palonych, po fajki tak wyeksploatowane, że wydają się być wręcz obrzydliwe. Zdarzają się egzemplarze, w których nagar zgromadzony w kominie rozsadził główkę, częste bywają uszkodzenia ustnika – złamany czop czy wygryzienie końcówki. Czasem można wylicytować prawdziwe perełki. Za taką perełkę uważam fajeczkę, którą udało mi się niedawno upolować.

 



Dunhill mod.34/I.
 

To klasyczny gładko wykończony billiard. Szyjka o przekroju okrągłym, ustnik łagodnie spłaszcza się ku końcowi, mając jednakową szerokość na całej długości, stąd też pewnie brak oznaczenia o ustniku na szyjce, chociaż…. No właśnie przyjrzyjmy się oznaczeniom na szyjce fajki.

 



Litera „A” oznaczająca najwyższą jakość wykończenia Bruyere.


„5” po słowie ENGLAND oznacza 1945 rok produkcji. Znajdujący się poniżej numer patentu zaprzestano nabijać w 1954 roku. „34/I” oznacza model 34, przy czym nie udało mi się ustalić, co oznacza litera „I”.
 

Oznaczenia na szyjce pozwalają dokonać datowania konkretnego egzemplarza przy wykorzystaniu stron traktujących w tym temacie: http://www.rdfield.com/Articles/A Dunhill Pipe Dating.htm oraz http://www.pipephil.eu/logos/dunhill/patent1.html .
Dzięki tym stronom można porównać informacje tam zawarte z sygnowaniem posiadanej fajeczki. Przy datowaniu ważne jest to, co znajduje się pod czy obok danego elementu. W przypadku mojej fajeczki mamy do czynienia z kilkoma elementami – grupami oznaczeń.

Pierwsza grupa to słowo DUNHILL, a pod nim LONDON. W późniejszych fajkach, charakterystycznym jest to, że zamiast słowa LONDON stosuje się oznaczenie wykończenie np. SHELL BRIAR czy ROOT BRIAR usytuowane pod lub obok słowa DUNHILL.

Druga grupa to: MADE IN ENGLAND5, a poniżej: PAT No417574/34 – numer patentu, który nabijano na fajce do 1954 roku. Całość, w tym głównie „5” po literce „D” oznacza, że fajka została wyprodukowana w 1945 roku.

Oznaczenie 34/I to model/ … I tu na razie jest problem. Teorii jest kilka, według jednej „I” to oznaczenie ustnika o jednakowej szerokości na całej długości, w odróżnieniu od zakończenia fishtail oznaczanego na fajkach Dunhill jako F/T.

No i litera „A” – to oznaczenie wykończenia najwyższej jakości bruyere. Jako wyżej stojące uznaje się fajki ODA i H.Wo (Hand Worked) .

Na fajeczce nie ma oznaczenia przynależności grupowej – jest to cyfra w kółku. Najmniejsze fajki oznaczone są numerem „1”. Moja fajeczka usytuowana została w grupie „2”, a można znaleźć ją w katalogach Dunhill-a, które dostępne są pod adresem: http://pipepages.com/dunhill.htm .

Kiedy licytowałem, miałem – jak zwykle zresztą – obawy, co do stanu tej fajeczki. Kiedy już do mnie dotarła, przystąpiłem do dokładnych oględzin organoleptycznych. Okazało się, że fajka od dłuższego czasu nie była palona, stwierdziłem to – a jakże – osobistym organem powonienia. Zdarza się, że fajka jest zaniedbana przez poprzedniego właściciela i wówczas przywrócenie jej do właściwego stanu wymaga wielu zbiegów. Miałem szczęście, fajka nie śmierdziała, powiem więcej, komin pokryty był cienką, równą warstwą nagaru, a wnętrze szyjki i ustnika drożne. Wszystko to świadczy, że fajka była palona z zachowaniem wszelkich prawideł i prawdopodobnie przez bardzo krótki czas. Ten jakże szczęśliwy dla mnie obraz zakłócało tylko to, że poprzedni użytkownik niezbyt delikatnie potraktował fajkę z zewnątrz.

 



Takie uszkodzenie powstają w wyniku uderzania główką fajki o twarde przedmioty. Okropny widok. Uszkodzenia znajdują się na prawej ściance główki oraz na górnej krawędzi szyjki.
 

Według mnie, co najmniej trzykrotnie fajkę „opukiwano” o twardą krawędź. Świadczą o tym poziome i pionowe uszkodzenia prawej ścianki główki. Poziome mają ostre równe krawędzie, pionowe natomiast łagodniejsze nieregularne krawędzie. Natomiast wzdłuż grzbietu szyjki znajdują się wgniecenia spowodowane uderzeniami o tępą krawędź.
Po dokonaniu oględzin fajki, przyszedł czas na jej renowację.

Ale … To już zupełnie inna opowieść.

A „Best Brown Flake” palony w odrestaurowanym, 64-letnim Dunhill-u, obdarzył mnie przewspaniałym smakiem.

Powrót>>>

 

 

Ciekawostki fajowe z Przemyśla

(Inf. wł. 14.01.2009.)

 

Od mistrza Zbyszka Bednarczyka otrzymaliśmy niezwykła przesyłkę, a w niej... płyta i koperta. To znaczy i płyta miała kopertę, i koperta była osobno. Płyta to nowe wydawnictwo przemyskiego Urzędu Miejskiego, na które pomieszczono ponad 20-minutowy film zatytułowany "Miasto turystyczne - twierdza Przemyśl". Jego autorem jest znany z niezwykle urokliwych pogawędek filmowych o różnych regionach kraju - Wojciech Nowakowski. Urokliwe zdjęcia zrobił Marek Januszewicz. Ale sama okładka płyty zapowiada, że prezydent Przemyśla Robert Choma dotrzymuje słowa i fajkarska potęgę swojego miasta potrafi docenić. Bo na okładce już widać, że Szwejk z pięknego pomnika pali "brogówkę", a w treści filmu nie zabrakło wizyty w Fabryce Fajek "Mr. Bróg" i krótkiej opowieści o fajkach. Wcześniej pokazano także fragment zbiorów w Muzeum Dzwonów i Fajek. Jednym słowem - fajowa płyta DVD, fajowy film... A jeśli dodać do tego informacje przekazane niedawno

 stronie RPKF http://www.rpkf.org/ przez prezydenta PC Przemyśl - mistrza Henryka Worobca, z data kolejnego Święta Fajki i informacją o sukcesach na promocyjnej niwie - jawi się porządna dawka dobrych informacji ze stolicy polskiej fajki.

W tej samej korespondencji otrzymaliśmy od mistrza Zbyszka kopertę adresowaną do niego przez znanego lwowskiego fajkarza - Zenona Palczewskiego. Nakleił na niej mistrz z Ukrainy dwa znaczki: jeden przedstawia Plac Ferdynanda we Lwowie, według obrazu z połowy XIX wieku, a na drugim jest pokazana jedna z wielu ukraińskich lulek. Naszą uwagę zwrócił jeszcze jeden fakt: niespotykana już dziś prawie wcale sztukę kaligrafii. Mistrz Palczewski bowiem opanował ja w stopniu, który wprost trudno ocenić. A wydaje się, że uczniowska skala - do szóstki - to w tym przypadku o wiele za mało.

Powrót>>>

 

 

 

Fajki są wszędzie

Austriacka koperta i niemiecka moneta

(Inf. wł. 16.11.2008.)

 

Dr Janusz Sobczyński, znany juz z naszych łamów, nadesłał zdjęcia kolejnych rarytasów. Oczywiście główny motyw to fajka i tytoń.

Tak jest w przypadku pięknej koperty, zachowanej znakomicie, pochodzącej z roku 1959, ostemplowanej w Wiedniu. Sama koperta ma wręcz "uroczysty" charakter, a uświetnia 275-lecie austriackiego tytoniu. Dokładniej chyba - takież lecie wyrobów tytoniowych tego kraju. Jest kopertą pierwszego dnia. Jej atrakcyjność podkreśla jeszcze bardziej drugi element - specjalny stempel, z wizerunkiem XVIII- wiecznego gentelmana, palącego oczywiście wiedeńska fajkę kawiarnianą. Całość więc to naprawdę rzecz rzadko spotykana, a przy tym stanowiąca trwały element historii fajczarstwa.

Na drugim zdjęciu prezentujemy okazjonalna monetę, którą dr Sobczyński, sobie tylko znanymi metodami, wyszperał gdzieś w wirtualnym świecie. A że prawie zawsze (niestety, granice wyznacza zawsze zasobność kolekcjonerskiego portfela) kieruje się zasadą, że co w Internecie to i w kolekcji... mamy więc możliwość obejrzenia rewersu okazjonalnej monety, wybitej przez Republikę Federalną Niemiec z okazji 5-lecia zjednoczenia Niemiec. Widnieje na niej widok Bramy Brandenburskiej i konterfekt jednego z twórców tego faktu - dr. Wolfganga Schauble, szefa Urzędu Kanclerskiego za czasów Helmuta Kohla i ministra spraw wewnętrznych,  uważanego za jego następcę. Oczywiście palącego fajkę.

Fajka, co prezentowaliśmy już na łamach "Kalumetu", była dość popularna w rządzie kanclerza Kohla, bo i on sam ją palił.

Powrót>>>

 

 

 

Kolekcjonerskie rarytasy

(Inf. wł. 28.10.2008.)

 

Exlibris i karta pocztowa, które nadeszły do naszej redakcji kilka dni temu, wprawiły nas w zachwyt. Otrzymaliśmy skany (choć prawdę powiedziawszy kartę pocztową - na własność - dziękujemy bardzo) od jednego z konińskich kolekcjonerów. Janusz Sobczyński już gościł na naszych łamach, prezentując jedną z dziedzin swego hobby - zbieranie exlibrisów. I właśnie jego kolekcja wzbogaciła się o fantastyczny egzemplarz. Exlibris bowiem należy do... Polskiego monopolu Tytoniowego. Natomiast karta pocztowa została ostemplowana w Poznaniu prawdopodobnie 13 marca 1911 roku. Obok marki pocztowej na karcie naklejony jest drugi znaczek, przedstawiający reklamę "Międzynarodowej Wystawy Podróży i Wypoczynku 1911" (czyżby poprzednika obecnego Tur Salonu?). A na reklamie tej widnieje pan w podróżnym ubiorze (tak się wówczas przebierano do odbycia podróży - nie to co teraz...), palący fajkę.

Oba egzemplarze są zachowane w znakomitym stanie i na pewno stanowią ozdobę kolekcji.

 

Exlibris Polskiego Monopolu Tytoniowego i kartka z Poznania z dwoma znaczkami.

Powrót>>>

 

 

 

Fajkowy Staszów

Andrzej Wawrylak (22.09.2008.)

 

Trafiłem na Was za tropem Jacka Rochackiego "półwarszawiaka". Mam też zaprzyjaźnioną "duszę pod Fajką" z Krakowa - red. Zbyszka Święcha. Nawet na swej stronie www reklamuje się z tytońlubnym urządzeniem.

A w załączeniu ślę art. o naszych fajkach staszowskich. Jest ich kilka w zbiorach Muzeum więcej u kolekcjonerów prywatnych. Mam nadzieję, że moim emailem wzbogacę wiedzę o fajkowy Staszów.

Fajki

Staszów wybijał się w przeszłości przede wszystkim jako miasto rzemiosła i manufaktur. Znany był szeroko z dobrego płótna, szabel zwanych staszówkami i fajek. Tym ostatnio wymienionym wytworem ceramicznym chciałem się zająć, jako że istnieje w światku fajcarzy i kolekcjonerów pojęcie "fajka staszowska".

Nie wiadomo dlaczego właśnie Staszów wyróżniał się w produkcji fajek. Wszak warsztatów i wytwórni ceramicznych dawniej w Polsce było dużo. W naszym regionie kilkadziesiąt. Być może glina używana w miejscowym garncarstwie - najlepiej nadawała się do tego celu. A może po prostu staszowscy kupcy byli najbardziej obrotni i wyszukali sobie atrakcyjne kontrakty?

W każdym razie, kiedy w Staszowie około 1821 r. uzyskano patent na nową produkcję, czynnych było kilka warsztatów garncarskich, a od połowy ubiegłego wieku zaczęła także działać wytwórnia wyrobów z fajansu i terakoty. Produkowano głównie - obok naczyń i kafli - kałamarze, popielniczki, wazony etc. Wychodzące ze Staszowa ceramiczne przyrządy do palenia tytoniu miały wyciśnięte na powierzchni nazwiska, m.in. Grosman, Szajbman, Szpilfogel i przede wszystkim Kunstler. Właścicielami wytwórni byli głównie Żydzi, ale bezpośrednio wytwarzaniem glinianych fajek (a właściwie to tylko główek do nabijania tytoniu) zajmowały się polskie warsztaty. Kształt i ornament tej ceramicznej galanterii narzucał odbiorca, a ten mieszkał w różnych stronach świata. Jednak najwięcej fajek szło do Rosji (w 1826 r. wywieziono ich do tego kraju 743 tuziny), Turcji i na Bliski Wschód. Świadczyć może o tym orientalna ornamentyka, gęsta i wzorzysta. Takie bowiem upodobania estetyczne mieli tutaj fajcarze. Zresztą na te wyroby używano powszechnie nazwy stambułka.

 

Fajka z kolekcji Artura Komorowskiego.

 

W kolekcji numizmatycznej Lucjana Zaczkowskiego (Staszowskie Koło Polskiego Towarzystwa Numizmatycznego) znajduje się fajka, która na główce ma wyrzeźbiony półprofil Turka owiniętego turbanem.

Egzotyczni importerzy chwalili sobie staszowskie wyroby, co wywołało okresową, trwającą około 100 lat, koniunkturę ceramiczną nad Czarną. Sędziwy Stanisław Janik, zasłużony działacz strażacki, pochodzący z rodziny o dużych tradycjach garncarskich, powiedział mi, że jego ojciec oraz dwaj stryjowie należeli do cechu garncarzy, który był najbardziej popłatny. Prowadzili własny warsztat garncarski przy ulicy Gęsiej (obecnie Długa). Pracowali jednak też dla kupców żydowskich, którzy założyli w mieście kartel i mieli wyłączność na skup i sprzedaż produktów od garncarzy. Oni to określali zamówienia, narzucali formy i wzory, oczywiście, dyktowali ceny. Oni też opanowali organizację produkcji i zbytu fajek. Janikowie chętnie brali te zlecenia, gdyż była to robota specjalna i dobrze płatna. Gotowy wyrób oddawali żydowskim kupcom. Zdaje się, że końcowy etap produkcji odbywał się w fabryce Kunstlera i stąd szły one w świat.

Trudno dziś określić dokładną wielkość produkcji, kierunki zbytu i eksportu, liczbę zatrudnionych przy tym rzemieślników. Zapewne pracowano "pod" konkretne zamówienie i dla wielu garncarzy nie była to główna produkcja. Fajki, wyroby przecież niewielkie, utykano zapewne w piecu do wypalenia między większymi naczyniami. W każdym razie w obrębie starego Staszowa (m.in. przy ul. Opatowskiej 41) istniała na pewno jedna duża wytwórnia Kunstlera i działało w różnych okresach kilkanaście warsztatów. Na początku XX w. fajki produkował Izak Goldfarb.

Zanik garncarstwa staszowskiego nastąpił w międzywojniu. Ceramicy ustąpili miejsca szewcom i wkrótce miasto zaczęło być znane z butów. O fajeczkach glinianych powoli zapomniano. Ponoć tuż po II wojnie światowej do władz miasta przyszło jeszcze z Turcji duże zamówienie na zakup fajek.

Wykopy i roboty ziemne w obrębie miasta raz po raz ujawniają gliniane skarby. Zrodziła się nawet nad Czarną nowa dziedzina amatorskich poszukiwań, zwana "archeologią fajczarską". Kilku staszowian ma w swoich zbiorach niewielkie kolekcje tych oryginalnych wyrobów artystycznych. Nigdzie nie ma jednak dużej kolekcji, która by dawała obraz bogactwa wzorów i form tej nietypowej wytwórczości.

(zachowano oryginalna pisownie)

Źródło: Monitor Staszowski http://serwis.staszow.com/?p=historia_fajki

 

Od redakcji

Nie od dziś wiemy, że Staszów XIX-wieczny słynął glinianą fajką. Pisał o tym i Michał Morawski i red. Zbigniew Turek, Są też opracowania godne uwagi na stronach, które można znaleźć w Internecie. "Monitor Staszowski" - pismo miejscowego samorządu, też o nich przypomina. We wcześniejszej jego edycji znaleźliśmy foto-informację, z która można się zapoznać na 19 stronie pliku PDF: http://www.staszow.pl/new_site/pliki/monit32.pdf.

Dzięki panu Andrzejowi poszerza się nasza wiedza o polskiej fajce, która przecież nie zaczęła się wraz z przybyciem pana Wincentego Swobody do Przemyśla...

Poszerza się także grono znanych polskich miłośników fajki. Oto Zbigniew Święch (na zdjęciu po lewej) - krakowski dziennikarz, pisarz i filmowiec, o którym wspomina na początku pan Andrzej. Zdjęcie pana Zbigniewa pochodzi z jego strony autorskiej http://www.zbigniew-swiech.pl/testy/test1.html, o którym Andrzej Wawrylak napisał tak: "Załączam fotkę jednego z członków Word Explorer Club z N.Y. krakusa Zb . Święcha - widać jaki ma staż w paleniu bo tu młodzian jest. Warto go pozyskać do grona, bo to zacna dusza."

Dziękujemy i - jeśli tylko pan Zbigniew się zgodzi - dołączamy jego konterfekt wraz PT Osobowością i Ciałem do grona naszych stałych Gości.

Powrót>>>

 

 

Echa EuroTab 2008
Kolekcja muzealna Mastro De Paja
Mirosław Jurgielewicz
(16.08.2008.)

W relacji z tegorocznych warszawskich targów EuroTab wspominaliśmy o unikatowej kolekcji przygotowanej przez znaną włoska firmę fajkarską Mastro De Paja. To kilka bardzo oryginalnych fajek, wykonanych z najwyższego gatunku wrzośca, na specjalne zamówienie, z uwzględnieniem sugestii zamawiających.

W tej sprawie otrzymaliśmy przemiły list od pana Alberto Montini, właściciela fajkarskiej stajni. W liście tym pan Montini dziękuje przedstawicielowi “Kalumetu” za odwiedzenie warszawskiego stoiska firmy i przesyła szerszą informacje o niezwykłych fajkach.

- Mam honor zaprezentować szerzej kolekcję fajek, które powstały w naszej firmie we współpracy z Pijpenkabinet Musuem of Amsterdam – pisze Alberto Montini. – Jest to kolekcja bardzo ekskluzywna i unikalna ze względu na liczbę wykonanych fajek. Nazywa się “Collezione Museo”. Jest dedykowana National Pipe Museum w Amsterdamie (PIJPENKABINET Amsterdam – przyp.: - M. J.). Znalazła się pomiędzy wieloma unikatowymi fajkami z całego świata zgromadzonymi w amsterdamskim muzeum, o różnych formach i wykonanych z różnych materiałów, prezentujących różne narody i kultury, a jakże fascynujących w ogóle i w pojedynczych egzemplarzach. Składa się z serii pięciu fajek, które swoim wyglądem nawiązują do pięciu kontynentów. To stało się podstawą do tego, że nasza kolekcja jest kolekcja unikatowa i zamknięta. Wystarczy powiedzieć, że wykonaliśmy tylko 407 fajek w pięciu prezentowanych typach.

Alberto Montini do swego listu dołączył także krótką informację o PIJPENKABINET w Amsterdamie, który można łatwo znaleźć w czasie pobytu w tym przepięknym holenderskim mieście, stolicy kraju, który tak umiłował fajkę. Gdzie szukać Narodowego Muzeum Fajki w Amsterdamie pokazuje ten link: The+Pijpenkabinet+in+Amsterdam

PIJPENKABINET - NATIONAL PIPE MUSEUM - to dom i kolekcja należące do najbardziej unikalnych w Holandii i Europie. Specjalnością muzeum jest wystawa obrazująca historię i kulturę fajczarską na przestrzeni… 2500 lat. Prezentuje ona zarówno fajki współczesne, można rzec futurystyczne, jak i te o niezwykłych wprost kształtach, obrazujących najróżnorodniejsze kultury i regiony świata. Pokazuje fajki z tak zwanego okresu „prekolumbijskiego” – między innymi fajki i ich fragmenty sprzed 500 lat przed narodzeniem Chrystusa, fajki i tzw. tomahawki z Ameryki Północnej. Europa reprezentowana jest przez delikatne długie fajki gliniane, wykonane z malowanej porcelany, po niezwykłe fajki z pianki morskiej (meerschaum, sepiolit). Wszystko podzielone jest według etnograficznych wyróżników – od na przykład fajki wodza jednego z plemion z Kamerunu, po chińskie fajki do opium. Kolekcja skalda się ze zbiorów, które obrazują zarówno fajki wydobyte w czasie poszukiwań archeologicznych (tzw. fajki historyczne) jak i fajki ludowe (w podziale etnograficznym).

 

 

 

 

 

Na zdjęciach od góry: "Africa". "Cameroon", "Colima", "Kaffer" i "Memmingen" - czyli fajki składające się na "Colectione Museo" Mastro De Paja dla Narodowego Muzeum Fajki w Amsterdamie.

 

Zdjęcia: Mastro De Paja di Montini Alberto

 

 

 

 

Podobnie jak wiele innych muzeów tego typu Pijpenkabinet powstał z kolekcji prywatnej. Ponad 20 lat temu Fundacja Pijpenkabinet (Pijpenkabinet Foundation) ulokowała, w porozumieniu z holenderskim rządem, muzeum oraz fantastyczne zbiory archiwum w typowej dla Amsterdamu kamienicy, pochodzącej z XVII wieku, czyli szczytowego okresu rozwoju miasta, nazywanego „Złotym wiekiem”, która znajduje się niemal w samym centrum stolicy Holandii.

 

 

Wizyta w tym muzeum to na pewno niezapomniane wrażenia i przeżycia nie tylko dla fajczarzy. Jeśli natomiast nie możecie się wybrać tam dziś polecamy spacer i zwiedzanie wirtualne za pośrednictwem strony muzeum www.pijpenkabinet.nl

Dziękujemy panu Montini, a czytelnikom "Kalumetu" obiecujemy, że w czasie najbliższej wizyty nad rzeka Amstel na pewno zajrzymy do Narodowego Muzeum Fajek w Amsterdamie. Uwadze polecamy także szczegółowe informacje o liczbach wyprodukowanych fajek i ich zdjęcia z “Collezione Museo” w pliku pdf Collezione museo.

Powrót>>>
 

 

Fajka na znaczkach Ukrainy

Mirosław Lebiedź (PC Wrocław)

(23.06.2008.)

 

Mirosław Lebiedź (PC Wrocław 23.06.2008.) nadesłał interesującą korespondencję.

Dostałem ostatnio list z Ukrainy i ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu i radości wśród znaczków naklejonych na kopercie zauważyłem znajomy kształt fajki. Postanowiłem odwołać się do fachowych źródeł w Internecie i odnaleźć znaczek na stronach filatelistycznych. Idąc za ciosem znalazłem jeszcze jeden znaczek z motywem fajki wydany przez Ukrainę.

15 lutego 2008 Poczta Ukrainy wprowadziła do obiegu znaczek z wizerunkiem fajki. Znaczek jest częścią serii ilustrującej przedmioty ludowego rzemiosła artystycznego (seria liczy sobie 16 znaczków), a link prowadzący do niego to: http://www.stamp.kiev.ua/ukr/stamp/observe.php?id=1054.

 

 

Emisja z 15 czerwca 2006 Seria „Ukraiński strój ludowy”. Jegomość z okolic Odessy krzątający się przy sieciach dzierży w ustach fajkę (http://www.stamp.kiev.ua/ukr/stamp/observe.php?coupl_id=92).

Powrót>>>

 

 

...i w Zbarażu

(Inf. wł. 23.06.2008.)

 

Wiesław Szmyt nadesłał ciekawostkę po swojej podróży do Zbaraża. Otóż w muzeum zbarżskiej twierdzy, w kazamatach, trafił na wystawę. W jej skład wchodzą dwie gabloty, w których prezentowane są fajki z różnych okresów. Najwięcej wśród nich fajek glinach - zaporożskich. Ale są też fajki drewniane, w tym wykonane z wrzośca, a także ceramiczne, zdobione.

Wszystkim miłośnikom fajek i ich historii, którzy tego lata odwiedzą Zbaraż, polecamy uwadze to miejsce.

 

W kazamatach zbarażskiej twierdzy-muzeum można oglądać fajki.

Zdjęcia - W. Szmyt

Powrót>>>

 

Skarby fajczarzy

(Inf. wł. 4.05.08.)

 

Lubimy turnieje i fajczarskie spotkania, bo można na nich zobaczyć nowości. Nowości w kolekcjach tych, którzy piękny przedmiot upodobali sobie na równi z innymi życiowym przyjemnościami. Tak też było w czasie ostatniego spotkania w gościnny "Grodku Wriezen".

Mieliśmy sporo czasu by pooglądać nie tylko faji turniejowe. więc patrzyliśmy.

Wreszcie z bliska, mogąc nawet wziąć do ręki, obejrzeliśmy cudeńko wykonane na zamówienie Ryszarda Konarskiego - prezydenta MPC Szczecin, przez mistrza Ryszarda Kulpińskiego. To nie tylko wspaniała robota, ale przepiękne dzieło sztuki, które nazwaliśmy na gorąco "fajką rodowa". Ma ona bowiem w akancie prezydencki monogram, a wykonał ją mistrz Kulpiński z nieprzeciętnego klocka wrzośca. Zadbał przy tym o każdy szczegół. Ta fajka na pewno stanowi dumę kolekcji szczecińskiego fajczarza.

 

"Rodowa fajka" Ryszarda Konarskiego.

 

Gustowne fajeczki, które ułożyły się nam w zestaw "prawie tygodniowy" - jest ich bowiem sześć - zaprezentował nam inny szczeciński fajczarz - wiceprezydent MPC Szczecin - Jerzy Najda.

 

Kolekcję fajek Jerzego Najdy wzbogacił "prawie tygodniowy" zestaw fajek BORA.

 

- Są to nieduże fajeczki wyprodukowane przez holenderską fabrykę Big Ben i wszystkie należą do
serii BORA - powiedział nam wiceprezydent Najda - pierwszą wypatrzyłem na e-bay'u. Później zacząłem poszukiwać podobnych. Trafiłem na osobę, która miała "ciąg dalszy" kolekcji. Porozumieliśmy się co do ceny i dziś służą mi wszystkie znakomicie.

 

Jerzy Najda "udoskonalił" także fajkę Mr. Bróg.

 

Przy okazji Jerzy Najda pokazał nam jeszcze fajkę Mr. Bróg, znaną z tegorocznego turnieju klubowego Poznańskiego KKF. - Trochę ją udoskonaliłem i wyszedł z fajeczki Zbyszka Bednarczyka bardzo sympatyczny "pokerek" - dodał Jerzy Najda.

 

Viprati Damiana Muchy z Poznańskiego KKF (z lewej) i Poliński Krzysztofa Ozgi - prezydenta Gorzowskiego KF.

 

Z zaciekawieniem patrzyliśmy także na fajki Damiana Muchy (Poznański KKF) i Krzysztofa Ozgi - prezydenta Gorzowskiego KF. Pierwsza wyszła spod ręki znanego włoskiego designera - Luigi Viprati, odważnie sięgającego do wzorców, które w fajkarskim świecie uważane są za niezbyt klasyczne. Ale za to, w połączeniu z najwyższej klasy wrzoścem, wprost niezwykłe, urzekające od razu swoim wdziękiem.

Zaś fajka Krzysztofa Ozgi powstała w pracowni Celiny i Tadeusza Polińskich. Wrzosiec w ptasie oczka, obrobiony starannie, wzbogacony w nietypowy ustnik, przypominający trochę bursztyn w bielszym odcieniu, także zrobił na nas spore wrażenie.

Jednym słowem - warto czasem spojrzeć w bok, by zobaczyć cudeńka, które prawie każdego dnia wychodzą spod ręki znanych i uznanych mistrzów. Ale także tworzą je ci mniej znani.

Powrót>>>

 

 

 

Konkurs rozstrzygniety

(Inf. wł. 20.04.08.)

 

Przed kilku dniami zaproponowaliśmy naszym Czytelnikom udział w zabawie, polegającej na odgadnięci kilku szczegółów, dotyczących fajki pochodzącej z kolekcji Ryszarda Konarskiego - prezydenta MPC Szczecin. Pytanie brzmiało: co to za fajka, z jakiego okresu i regionu pochodzi, z jakiego materiału została wykonana?

Otrzymaliśmy dwie odpowiedzi. Pierwszą nadesłał Szymon Dahlmann z PC BYDGOSZCZ, a drugą Zbigniew Filipek – prezydent PC Warszawa. Pierwsza odpowiedź brzmiała: „Fajka wygląda na wykonaną oczywiście z wrzośca i leszczyny”, zaś druga: „Według mojego oka główka i osadnik fajki są wykonane z drewna brzozowej czeczoty, cybuch to najprawdopodobniej drewno wiśni lub tarniny, natomiast ustnik wykonany jest z bydlęcego rogu (trudno dokładniej określić materiały, które zostały użyte do wykonania fajki na podstawie tych zdjęć). Natomiast pochodzenie można określić na połowę XIX wieku”.

Jak brzmi prawidłowa odpowiedź? Oddajmy głos właścicielowi fajki – Ryszardowi Konarskiemu.

- Jest to fajka typu śląskiego, z przełomu lat 20. i 30. ubiegłego wieku, wykonana (sic!) z jałowca.

 

Tę fajkę z Pracowni Fajek Bróg wygrał w naszym konkursie Zbigniew Filipek z Warszawy.

 

W tej sytuacji uznaliśmy, że bliższa wymaganemu opisowi jest odpowiedź nadesłana z Warszawy. Tak więc do Zbigniewa Filipa trafi fajka nr 67, pochodząca z Pracowni Fajek Bróg. Otrzyma ją… przy najbliższym spotkaniu. Postanowiliśmy także nagrodzić fajczarza z Bydgoszczy. Do niego trafi także brogóweczka.

A już wkrótce – kolejny konkurs, w którym do wygrania będzie piękna fajka, ufundowana przez Leszka Sosnowskiego – prezydenta Zielonogórskiego Klubu Fajki.

Powrót>>>

 

 

Zagadka ze Szczecina

Ryszard Konarski (MPC Szczecin)

(13.04.08.)

 

Ryszard Konarski - prezydent MPC Szczecin - nadesłał do nas miła korespondencję, opatrzoną fotą. Na niej fajka jak marzenie. Marzenie każdego kolekcjonera. I choć swym kształtem przypomina między innymi fajki, które współcześnie można kupić w Czechach czy w południowych Niemczech, to jest bardzo specyficzna.

- Pytanie z gatunku "ciekawostka": co to za fajka, z jakiego okresu i regionu pochodzi, z jakiego materiału została wykonana? – pyta prezydent Konarski, dodając od razu - Oczywiście ja wiem!

Przyznać musimy, że słyszeliśmy, że gdzieś dzwoni, ale w którym kościele? Podjęta intensywna korespondencja z Ryszardem Konarskim, użycie wielu argumentów, ale chyba przede wszystkim szczerość tych kontaktów, zaowocowały wreszcie nadesłaniem odpowiedzi. Początkowo chcieliśmy ją opublikować wraz ze zdjęciem. Ale doszliśmy do wniosku, że jak zawsze nasi PT Czytelnicy na pewno bez problemów odpowiedzą na postawione przez prezydenta MPC Szczecin pytania.

Na odpowiedzi czekamy do 16 kwietnia. Autora najszybszej (i prawidłowej) nagrodzimy fajeczką Mr. Bróg.

Zdjęcie - R. Konarski

Powrót>>>

 

Bednarczykowe free hand'y

(Inf. wł. 9.04.08.)

 

Doczekaliśmy się wreszcie! Kilka tygodni temu, w rozmowie z mistrzem fajkarskim Zbyszkiem Bednarczykiem zapytaliśmy o nowości w jego Fabryce Fajek, pomni informacji podanej przez Henryka Rogalskiego o zakupie specjalnej maszyny do piaskowania. Przy okazji tej rozmowy okazało się, że w Brogowej Pracowni Artystycznej też dzieje się wiele. I oto wypełnił się czas i nocna poczta przyniosła tylko i aż trzy foty. A na nich najnowsze dzieła Zbyszka Bednarczyka, spoza "fabrycznej" linii.

Widać na nich, że mistrz nadal potrafi dać upust swojej fantazji, wyczuciu drewna, jego kształtu i linii. Także gustu fajczarzy. Każda bowiem z prezentowanych free hand'ów już na pierwszy rzut oka mówi, że jest jedyny i niepowtarzalny. To cieszy. Podobnie jak i to, że obok cudeniek powstających w pracowniach Ryszarda Kulpińskiego, Ryszarda Filara, Henryka Worobca, Bartka Antoniewskiego,  czy Celiny i Tadeusza Polińskich, a miejmy nadzieję, że niebawem także - na powrót - Marka Parola, niepowtarzalne okazy zaczęły regularnie pojawiać się u Broga.

Zamiast podsumowania tylko jedno stwierdzenie: i bardzo dobrze. A tak zupełnie na marginesie - cieszy również i to, że Zbyszek Bednarczyk ma czas by sięgnąć także po płótno, farby i pędzle...

 

 

 

Kilka przykładów najnowszych free hand'ów mistrza Zbyszka Bednarczyka.

Powrót>>>

 

 

I Wystawa Fajek Wildeshausen 2008

(Inf. wł. 4.04.08.)

 

Z miasteczka Wildeshausen, leżącego nieopodal Oldenburga i Bremy, nadeszło do nas zaproszenie, które znakomicie wpisuje się w kontynuowanie idei niedawnego Międzynarodowego Dnia Palenia Fajki. Panowie Andreas Hocke i Michael Bunjes zapraszają w imieniu organizatorów na I Wystawę Fajek Wildeshausen 2008. Szczegóły podają na stronie http://www.pfeifenausstellung-wildeshausen.de/. Z jego treści wynika, że liczą oni na obecność przede wszystkim fajkarzy z Polski. Ale na pewno każdy polski miłośnik fajki będzie tam mile widziany.

Wystawa odbędzie się w dniach 21-22 czerwca, bilet wstępu będzie kosztował 5 euro, a w jego koszt wliczona jest pamiątkowa fajeczka. W sobotę wystawa otwarta będzie od 10.00 do 17.30, a w niedzielę – od 10.00 do 15.30.

- Wszyscy sympatycy i przyjaciele ręcznie robionych fajek – fajkarze, kupcy, kolekcjonerzy, fajczarze – mają możliwość udziału w spotkaniu, w pięknej sali ratuszowej miasta Wildeshausen. W jego trakcie będzie możliwość kupowania i sprzedawania, palenia, rozmów mniej lub bardziej związanych z tematem wystawy – piszą Andreas Hocke i Michael Bunjes.

A takie zaproszenie trafiło do naszej redakcji. Polski przekład w największej mierze zawdzięczamy Pawłowi Nowakowskiemu (Poznański KKF).

 

 

Drodzy polscy miłośnicy fajki, przyjaciele fajki z Polski

 Być może słyszeliście o dwóch miłośnikach fajkek z Niemiec, którzy w czerwcu 2008 z wielkim entuzjazmem planują wystawę fajek w Wildeshausen. Chcielibyśmy przekonać Was istotnymi argumentami do wzięcia udziału w tym projekcie.

Mamy już potwierdzenia, że na naszą wystawę przyjadą fajkarze z Niemiec i Danii.

Z własnego doświadczenia wiemy, jak trudno jest dokonać dobrego wyboru tytoni i fajek, swobodnie i bez pośpiechu porozmawiać o fajczarstwie. Jako twórcy fajek należycie do tych, którzy mogą temu zaradzić. Wasza obecność idealnie wpisuje się w naszą wystaw, dlatego jeszcze raz zapraszamy Was do udziału w niej.

Spójrzcie, proszę na położenie Wildeshausen na mapie. Nie macie do nas daleko. I to jest jeszcze jeden argument „za”.

I gdyby ludzie częściej spoglądali w niebo, być może ujrzeliby znaki dymne, które pokazują ustawodawcy, jak miłośnicy fajek i ich wytwórcy potrafią się do siebie zbliżyć i zaangażować w realizację jednej idei.

Przekonaliśmy Was?

Wiadomości od Was bardzo nas ucieszą. Piszcie na adres: In den Badbergen 2, 27801 Dötlingen, tel.: 04433-1431, e-mail: Andreas@Hocke.de

 

 

Na wspomnianej stronie znajduje się także zaproszenie na Targi Fajek, organizowane już trzeci raz, w miescie Lohmar.

 

Do tej pory swój udział potwierdzili już następujący fajkarze i firmy: Cornelius Mänz, Idskov Pipes, Bertram Safferling, Holger Haettich, Astrid Schwörbel, Martin Reck, Olaf Langner, Uwe Jopp, Anja Wittenberg, Volker Bier, Axel Großmann, DAN PIPE -Holmer Knudsen, Peter Lehmann, Jürgen Moritz, B.Bücher, Tom Richard, Ken Dederichs, David Wagner, H.G. Noske, Gerd Jansen, Frank Stollenwerk, F. Giercke i H. Hennen.

Powrót>>>

 

 

 

Ex-librisy fajczarzy

(Inf. wł. 18.03.08.)

 

Wielu fajczarzy ma swoje ex-librisy. Wspominaliśmy o tym nie tak dawno, apelując o nadsyłanie ich do naszej redakcji. I oto możemy zaprezentować dwa z nich. Należą do Ryszarda Konarskiego - prezydenta MPC Szczecin i Janusza K. Molskiego - generała fajczarstwa polskiego.

Cieszą nas tym bardziej, że każdy zawiera czytelne i od razu rozpoznawalne elementy, kojarzące się z naszym hobby, przedmiotem, który stanowi dla nas wartość nieprzeciętną. I o ile na ex-librisie Janusza K. Molskiego widzimy "tylko" jedną fajkę, o tyle na woluminach z księgozbioru prezydenta Konarskiego umieszczany jest miniaturowy obraz dwóch fajek i... przybornika. Oba są oryginalne i niepowtarzalne i z pewnością oddają charaktery ich właścicieli.

A przy okazji - Panie Generale, życzymy najszybszego z możliwych powrotu do zdrowia.

 

Zdjęcie - R. Konarski

Ex-librisy fajczarzy: Janusza K. Molskiego i Ryszarda T. Konarskiego.

Powrót>>>

 

 

Kopenhaskie fajki

(Inf. wł. 11.03.08.)

 

Julianowi Drabentowi zawdzięczamy jeszcze jedną informację z Kopenhagi. W swojej korespondencji wspominał o Pipe Show, towarzyszącym jubileuszowym mistrzostwom Danii. Że była ona skromniejsza niż przed rokiem. - Ale to wcale nie oznaczało, że nie było na niej fajek, które naprawdę cieszyły oko, choć gorzej z portfelem - powiedział fajczarz z Konina.

Jego samego najbardziej urzekły zestawy tygodniowe "One Root - one week", co można dość swobodnie przetłumaczyć na "Jeden korzeń - jeden tydzień". Dominowały fajki z charakterystycznym desing'iem skandynawskim, z jego specyficzną duńska odmianą. Ale nie zabrało irlandzkiego Petersena i fajek z Włoch, z fabryki Savinelli.

Nie ma sensu komentować poszczególnych zdjęć. Każde z nich mówi samo za siebie.

 

 

 

 

 

 

 

Zdjęcia - J. i J. Drabent

Powrót>>>

 

 

Czego to ludzie...

(Inf. wł. 4.03.08.)

 

Wyobraźnia człowieka nie zna granic. A przynajmniej tak wygląda na pierwszy rzut oka. Ludzkość na swoje cne i niecne potrzeby potrafi zaadaptować wszystko. Tę informacje i foty znaleźliśmy na stronie http://www.joemonster.org/art/8652/10-najdziwniejszych-antycznych-broni (dzięki za udostępnienie). Opatrzona została takim komentarzem.

 

Od dzisiaj będziesz podejrzliwie patrzył na palaczy fajek. I to nie bez powodu, otóż ci dobroduszni panowie z brodą i w okularach, którzy ćmą sobie w kącie fajeczkę, mogą być płatnymi zabójcami, kilka sekund przed zamordowaniem swojego celu. Kaliber .22 cala.

Powrót>>>

 

 

Fajki komendanta

Zbigniew Filipek (PC Warszawa)

(4.03.08.)

 

Fajka towarzyszy nam niemal w każdej sytuacji. Przyzwyczailiśmy się do tego, że daje relaks i chwile wytchnienia. Zdjęcia, które znalazłem w Internecie (niestety, nie wiem kto jest ich autorem i gdzie zostały zrobione) pokazują, że w podobny sposób traktują fajkę żołnierze. Przykładem jeden z południowo-amerykańskich przywódców partyzanckich - subcomandante Marcos. Poniżej notka biograficzna ze strony Interii.

MARCOS Subcomandante, właśc. Rafael Sebastian Guillen Vincent (ur. 1957)
przywód
ca Indian meksykańskich z Chiapas (ok. 10 mln), wychowanek jezuitów, z wykształcenia filozof; 1984 zamieszkał z Indianami (żyjącymi w tragicznych warunkach, pozbawionymi praw obywatelskich); 1994 zał. i stanął na czele lokalnego powstania kierując Armią Wyzwolenia Nar. im. E. Zapaty (EZLN); III 2001 na czele 100 tys. zbuntowanych Indian przemaszerował przez 12 stanów (3 tys. km), wkroczył do stolicy kraju i spotkał się z prez. Vincentem Foxem, oświadczając: Nie jesteśmy rewolucjonistami, jesteśmy buntownikami; nie dążymy do zdobycia władzy, tylko buntujemy się przeciwko niesprawiedliwości tego społeczeństwa; nie wyjdziemy stąd, póki nie wywalczymy konstytucyjnego uznania praw i kultury Indian; jego żądania tylko po części zostały spełnione: 2001 w Karcie Praw Indian zakazano ich dyskryminacji, nadano im pewną autonomię w dziedzinie gospodarki i kultury, żądania zwrotu ziemi prawowitym mieszkańcom zostały jednak oddalone, a niski materialny poziom życia Indian z Chiapas kontrastuje z resztą kraju. (za www.encyklopedia.interia.pl).

Powrót>>>

 

 

 

Brogowa biżuteria

(Inf. wł. 4.03.08.)

 

Mistrz Bednarczyk zna wiele zastosowań twardego briar'a. Dawał temu dowód wiele razy. Choćby na naszych łamach pokazywaliśmy różne jego zastosowanie w wykonaniu fajkarskiego mistrza z Przemyśla.

Ostatnio otrzymaliśmy z Fabryki Fajek Mr. Bróg dwie interesujące fotki. No - nie tyle fotki wzbudziły w nas zainteresowanie co to, co prezentowały. Brogową "biżuterię" wykonaną przez Zbyszka Bednarczyka z wrzośca już podziwialiśmy wcześniej. Ale ta prezentowana na poniższych zdjęciach po prostu nas zachwyciła. Wiedzeni ciekawością skąd pomysł na taką produkcję usłyszeliśmy: - To mój sposób na odprężenie się, złapanie oddechu, gdy siedzę w pracowni nad kolejnymi fajkami...

Hm, nie wiemy jak Czytelnikom, ale nam taki wypoczynek mistrza bardzo się podoba.

 

Brogowa biżuteria z wrzośca.

Powrót>>>

 

 

 

Fajowe fotociekawostki

(Inf. wł. 1.03.08.)

 

Kilka internetowych "znalezisk" prezentujących fajkę, uzyskaliśmy dzięki naszym Czytelnikom. Każda ma swój urok, każda potwierdza, że fajka nadal stanowi przedmiot zainteresowania wielu środowisk. Także tytoń. Oto przykłady.
 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Autorem tego zdjęcia, wykonanego na niedawnych piłkarskich mistrzostwach Afryki, jest Themba Hadebe (AP/AFP). Taki kibic to naprawdę kibic…

 

 

 

 

A skoro o kibicach. Ta fajka, wykonana przez Zbyszka Bednarczyka, należy do Pawła Nowakowskiego (Poznański KKF), który – o czym już informowaliśmy na naszych stronach – jest też kibicem speedway’a, czyli wyścigów na żużlu. – Czarny i żółty to kolory Poznańskiego Stowarzyszenia Żużlowego „Milion Team Poznań” – opowiada Paweł Nowakowski – A że posiadałem jego znaczek, poprosiłem Zbyszka o „dorobienie” do niego fajki. I tak to właśnie wygląda.

Pochwalamy pomysł. Paweł Nowakowski bowiem jest chyba twórcą i kolekcjonerem nowego rodzaju fajek: emblematowych – jak je nazwaliśmy.

Chętnie zamieścimy inne przykłady fajek, których główki, sztylki lub ustniki przyozdabiają znaczki niekoniecznie klubów fajczarskich.

 

 

Ten przykład nadesłał z Walii Tomasz Polichnowski (Poznański KKF). Ale dotyczy monety, wydanej przez bank Republiki Chorwacji. Na rewersie monety o wartości 10 kuna i lipa widnieje fragment krzaka tytoniu z jego kwiatem. Jest też napis DUHAN (prawdopodobnie chorwacka nazwa tytoniu, odpowiadająca łacińskiej wersji NICOTIANA TABACUM).Ta strona zawiera także inicjały twórcy monety – KK, czyli rzeźbiarza Kuzmy Kovacic’ia. Na dole umieszczono datę emisji monety.

 

Powrót>>>

 

Rarytasy "Doktora Fajki"

Mirosław Jurgielewicz

(15.02.08.)

 

Krzysztof Woźniak (Poznański KKF) to znany "Doktor Fajek", bohater między innymi książki Jacka Schmidta "Fajka powtórne narodziny" (Poznań 2005). choć z zawodu jest biotechnologiem wiedzę, talent i doświadczenie skierował także na fajki. Dzięki jego zdolnościom i nieprzeciętnej, wręcz encyklopedycznej wiedzy o nich, wiele nie tylko odzyskało dawny blask, ale także swoje "życiorysy". O takich poszukiwaniach "życiorysu" napiszemy w jednym z kolejnych "Kalumetów". Dziś o spotkaniu w Poznaniu.

Krzysztof zaskoczył nas kolejny raz prezentując niepozorne na pierwszy rzut oka fajki. - Nie ma co mówić o tym jak wyglądały wcześniej - stwierdził krótko i od razu przystąpił do opisywania poszczególnych egzemplarzy.

 

- Ta fajka to tak zwana "'antraktówka" firmy BBB, z 1906 roku, po moim odnowieniu, typu bulldog - a mała, bo do... Opery! Na przerwę. I stąd nazwa. Niemcy nazywają podobne 'kwadransowa' (Viertelstundepfeife). Nie mylić z małą pojemnością, ale normalnej długości Shag-Pipe. Inna nazwa - "Opera", zwłaszcza w wersji Opera Oval Bowl (spłaszczona główka, komin OWALNY, fajka krótka - miała się mieścić w kieszonce kamizelki). Mam kilka "antraktówek" zacnych firm i dwie Oval Dunhilla. Ten BBB ciekawy - bo miast małej "trumienki" (jak tureckie pianki - czyt: futerału - przyp.: M.J) ma "kaburę na smyczy", jak dawny brytyjski służbowy rewolwer Webley&Scott. Pewnikiem ta fajka należała do Gentlemana, który był oficerem, a ci chadzali na bale w mundurze, przy szabli - ale bez broni palnej. Pewno który w okresie uniesień patriotycznych po Wojnach Burskich (skąd nota bene Gourd-Calabashe - patrz dalej) chciał się pokazać w towarzystwie nieco żartobliwie-bojowo. Pochwa ("kabura") oryginalna z 1906, rzemienna "smycz" nowa według wzoru. I jeszcze jedna uwaga - "antraktówka" aż taką miniaturką (pojemnością) nie jest - swobodnie palę ponad godzinę...

 

- Fajka bodaj plemienia Agha, z pogranicza Birmy i Laosu, srebro + drewno egzotyczne (choć niekoniecznie) do tytoni fajkowych To był mój prezent dla Emigranta, do ozdobienia nowego domu w Walii.

 

- Typowy Gourd-Calabash ("grzybek" z pianki tureckiej, ścianki z "ogóra" - kalebasy południowoafrykańskiej). Ten akurat firmy angielskiej Orlik. Niezbyt stary - lata 40. ubiegłego wieku. Stąd ta biała "wstawka" -  to nie kość słoniowa ani sepiolit, jak dawniej bywało, a spec-tworzywo. Właśnie skończyłem jej renowację i polerkę.W Gourdach pali się BOSKO! Niezwykle sucho i bardzo chłodno, nieco łagodzi bardzo mocne i "zdecydowane" ( intensywne smakiem) tytonie. Mam ich trochę - od nowiutkich firmy R. Strambach i A. Bauer, po starannie restaurowane "staruszki" z początków XX w. Gorąco polecam! Warto! Ale trzeba trochę umieć się nimi opiekować.

 

   

 - U góry: wielce klasyczny brytyjski Civic (kocham tę firmę, u nas mniej znana) z 1920 roku. Była mocno zniszczona, po dogłębnej renowacji, palę - smaczna! Uuwagę zwraca, że to klasyczny billiard, średniej wielkości (więc lekki, łatwo trzymać w zębach, jak Brytyjczycy niestety lubią), ale cienkościenny i spory pojemnością.

U dołu: ciekawostka hiszpańskiej firmy "Cordoban", zwana kobrą. Wzorek na wrzoścu w skórkę aligatora, z niby-przeszyciami. Ma więcej z canadiana, niż z klasycznej cobry, firmy Butz-Choquin.

 

-

- Całkiem typowy, fajny i spory plateau-freehand. Tu: Zbyszka Bednarczyka, z mego pierwszego pobytu u niego, w pracowni.

 

- Na tym zdjęciu widać jeszcze raz "smycz" do militarnej pochwy (kabury) antraktowego BBB. Tak wyglądała też smycz rewolweru oficera Imperium! Widać też pazur niedźwiedzia, z wyprawy do Mongolii.

Powrót>>>

 

 

 

Szkoła Fajki działa

(Inf. wł. 11.02.08.)

 

Roman Wycisk z Rudy Śląskiej swoje turniejowanie rozpoczął - praktycznie - od ubiegłorocznego Pucharu Novotel. W tym czasie, za pośrednictwem między innymi strony http://www.alt-pl-fajka.pl/index.php?dzial=home szybko nawiązał kontakty. Efektem ich jest między innymi to, że niebawem będzie pierwszym absolwentem, jedynej w Polsce, Szkoły Fajki prowadzonej przez mistrza fajkarskiego Zbyszka Bednarczyka (Fabryka Fajek Mr. Bróg).

Fajkami i tytoniem Roman zainteresował się już wcześniej. - Ale zawsze jakoś brakowało odwagi by spróbować się zmierzyć z innymi - wspomina dziś. - Ostatecznie zdecydowałem się i szybko przekonałem, że fajczarze to bardzo fajni ludzie.

Podobnie Roman Wycisk wyraża się o pobycie w Szkole Fajki w Ostrowie k/Przemyśla. Tam zobaczył z bliska i przekonał się (dosłownie) na własnej skórze, jak trudne jest zrobienie fajki. Ale dzięki wrodzonemu talentowi, pilnemu wsłuchiwaniu się w to co mówi mistrz Bednarczyk, obserwowaniu jego pracowników, spod ręki mieszkańca Rudy Śląskiej zaczęły wychodzić ładne przedmioty. - Na razie traktuję to jako fantastyczne hobby - stwierdza krótko Roman Wycisk. - Ale może kiedyś...

Gratulując mistrzowi pomysłu a uczniowi efektów, wszystkich zainteresowanych zapraszamy do Szkoły Fajki. Szczegóły na stronie http://www.mrbrog.com.pl/.

 

Tymi fajkami, wykonanymi pod okiem mistrza Bednarczyka Roman Wycisk na pewno mistrzowi wstydu nie przynosi.

Powrót>>>

 

 

Tykwa schnie na kalebas'a

Jacek Augustyniak (PC Warszawa)

(27.01.08.)

 

W nawiązaniu do informacji z internetowego „Kalumetu” podaję, że prezentowana na zdjęciu fajka z Namibii nie jest jedyną w posiadaniu braci fajczarskiej. Nie chwaląc się przypominam, że fajkę taką otrzymałem od mojej córki Zuzy, już dwa lata temu.

Historia, a w zasadzie legenda o paleniu fajki w Namibii, ukazała się w numerze 8 „Bróg News’a”.

Od roku posiadam materiał na fajkę namiimbijską (kalebas'a), który jest na etapie schnięcia. Mam zamiar uczynić z niego namibijsko-polskie dzieło sztuki.

Kalebas'a, zwana również dynią butelkową (Longenaria Sicerarea lub Lagenaria Siceraria)  lub tykwą pospolitą, jest jednoroczną rośliną, która występuje na terenach zwrotnikowych oraz podzwrotnikowych Azji i Afryki. Hoduje się ją przede wszystkim ze względu na owoce, które mają kształt butelkowaty, gruszkowaty bądź cylindryczny i mają zdrewniałą okrywę.

Młode owoce, jeszcze bez okrywy, używane są do jedzenia, stare zaś, po ususzeniu, zostają wydrążone i mogą służyć jako naczynia, instrumenty muzyczne bądź fetysze płodności.

W Namibii kalebas'a używana na jest przede wszystkim jako naczynie, przez wszystkie zamieszkałe tam koczownicze plemiona. Damara-Nama używają ich jako pojemniki na sól, cukier i inne przyprawy, Himba noszą w niej wodę, a Buszmeni używają większych kalabas'a jako fajki, mniejsze zaś służą im za pojemnik na tytoń.

Kalebas'a była jedną z najwcześniej uprawianych roślin ze względu na swoje szerokie zastosowanie.

 

Pierwsza strona artykułu Zuzy Augustyniak z 8 numeru "Bróg News" i kalebas.

Powrót>>>

 

 

Fajki z Libanu

(27.01.08.)

 

Z Libanu otrzymaliśmy zaproszenie i kilka zdjęć. List, napisany prosta angielszczyzną informował, że adres "Kalumetu", Georg Gabriel Daoud – król fajczarski Środkowego Wschodu (oryg.: king of pipes middle east), prowadzący na Wzgórzach Libanu pracownię "Libre – real briar", otrzymał od miejscowej Izby Przemysłowo-Handlowej, zawierającej również wykaz firma na świecie... zajmujących się fajczarstwem.

Oczywiście w dalszej części sympatycznej korespondencji od "króla fajczarskiego Środkowego Wschodu" była propozycja współpracy. Z oczywistych względów nie skorzystaliśmy z niej. Ale zdjęcia fajek, wytwarzanych z drzewa kwiatowego (oryg.: flower wood), z metalowymi skraplaczami, publikujemy. Niestety, nie znamy ich ceny.

Korespondencja z tak odległego od nas miejsca na ziemi wskazuje, że i w Libanie, kraju umęczonym wieloletnią wojną, życie zaczyna się chyba normalizować. W każdym razie - tego życzymy nie tylko libańskim wielbicielom fajki.

 

 

Fajki z Libanu.

Powrót>>>  

 

 

Prezent ze Szwajcarii

(Inf. wł. 2.01.07)

 

W ostatnim dniu ubiegłego roku otrzymaliśmy miłą korespondencję ze Szwajcarii. Daniel Schneider składa za naszym pośrednictwem wszystkim polskim fajczarzom podziękowania za całoroczne zainteresowanie oferta jego internetowej trafiki i przesyła najlepsze noworoczne życzenia. Dołącza do tego specjalny prezent: 15-proc. rabaty na fajki, akcesoria i pudełka oraz 10-proc. rabat na tytonie. Szczegóły na stronie: http://www.synjeco.ch/pipesandtobaccos/info/newoffer.htm

- Życzę Wam wszystkiego najlepszego w nowym roku! – kończy swój list Daniel Schneider, trafikant ze Szwajcarii

Powrót>>>

 

 

Fajka z Namibii

(Inf. wł. 26.12.07)

 

Nasz przyjaciel-globtroter Gwoździk znów nas świątecznie zaskoczył. Obdarował nas bowiem fajką przywiezioną ze... Zwrotnika Koziorożca, równoleżnika położonego na południowej półkuli naszej planety. A dokładnie - z Namibii. O prezent ma wielce symboliczny charakter i związany jest z zimą na naszej półkuli - 22 grudnia, gdy słońce znajduje się nad Zwrotnikiem Koziorożca zaczyna się zima. A na początku tej obchodzimy Boże Narodzenie.

Według relacji Gwoździka, który (co zapewne pamięta wielu naszych Czytelników, bo to nie pierwszy prezent otrzymany przez naszą redakcję od podróżnika) ma na imię Andrzej, poszukiwania fajki wcale nie były łatwe. Okazało się, że namibijska fajka była jedyną, którą ujrzał przez cała podróż wzdłuż afrykańskiej części Zwrotnika Koziorożca. I to w dodatku na początku drogi. Decyzja podjęta wówczas okazała się brzemienna (przynajmniej dla nas) w skutki - mamy oto bowiem przepiękny okaz wytworu rąk nieznanego artysty, którego fajka pojawiła się na jednym z namibijskich targów. - Była jedyną, która ujrzałem w ogóle w czasie tej wyprawy - stwierdził Andrzej.

Nasz przyjaciel globtroter Gwoździk nie dość, że ma wzrok ustawiony na fajowej przedmioty to jeszcze potrafi podejmować błyskawiczne decyzje. Dzięki!

 

Sama fajka wykonana jest z trzech elementów: zbiorniczka (na wodę, kiedy chcemy z robić sobie fajkę wodną) wykonanego z małej tykwy, rzeźbionego i barwionego na ciemny brąz ustnika oraz drewnianej główki na tytoń lub inne "ziele". Wszystko jest mocowane na stałe i nie da się zdemontować poszczególnych elementów fajki. Główkę otacza osiem muszelek, pieczołowicie naklejonych w kształt kwietnych płatków. Na pierwszy rzut okaz wydaje się, że brakuje jeszcze trzech muszelek. Ale jak wytłumaczył namibijski sprzedawca fajki - jej twórca specjalnie nie umieścił muszelek w tych miejsca, by palce trzymającego fajkę mogły czynić to swobodnie. - I słusznie, i naukowo - jak zauważył kiedyś klasyk.

Co by nie mówić - w naszej kolekcji znalazł się egzemplarz niezwykle urokliwy i z na pewno fajną historią. Uroku dodaje mu także i to, że by trafić w nasze ręce "przewędrował" z Gwoździkiem kilka tysięcy kilometrów.

 

Fajka z Namibii składa się z trzech, nierozbieralnych, elementów - główki, zbiorniczka (gdy chce się zrobić fajkę wodną, płyn wlewa się przez ustnik, a później tą samą drogą wylewa) i rzeźbionego ustnika.

 

Nasze obawy, że w czasie podróży do Polski fajka "straciła" kilka ozdobnych muszelek rozwiała zacytowana przez Andrzeja opinia sprzedawcy z Namibii: muszelki zostały usunięte specjalnie, by wygodniej trzymało się fajkę.

Powrót>>>

 

 

Mini fajeczka

(Inf. wł. 26.12.07)

 

Tę fotę wyszperała w Internecie nasza latorośl. Znajduje się na jednym z foto blogów, działających pod adresem http://austindwiatorney.blogspot.com/2007/12/smaller-than-life.html

Niestety, nie udało się nam ustalić ani autora zdjęcia, ani tym bardziej twórcy tej wspaniałej fajki, którą trudno nawet paznokciami objąć. Jedno nie ulega wątpliwości - jest to z pewnością najmniejsza fajka, jaką widzieliśmy w życiu. Choć małe fajki - że przypomnimy - powstają od czasu do czasu w pracowni przemyskiego fajkarza Zbyszka Bednarczyka. Ale przy tej fajce są one wręcz monstrualne.

 

Czy to jest najmniejsza fajka na świecie?

Powrót>>>

 

 

Nowości w Trafice

(Inf. wł. 11.12.07)

 

Zapraszamy do odwiedzenia "Trafiki" przy ul. Sczanieckiej w Poznaniu. Gościliśmy w niej już wielokrotnie. Iwonę i Tomasza Kaczmarków oraz Ryszarda Szułczyńskiego staramy się zawsze odwiedzić w okolicach świąt. Nigdy jeszcze ich rady, szczególnie Ryszarda i Tomasza, nie przysporzyły nam zmartwień. No, może poza większą czarną dziurą w portfelu. Ale to już zupełnie inna historia...

Tym razem, po gruntownym obejrzeniu nowości i "starości", wypiciu - jak zawsze wspaniałej - kawy (mają w Trafice salonik dla gości odwiedzających ją, w którym można nie tylko wypić kawę ale i spokojnie wypalić fajkę lub cygaro) staranniej zaczęliśmy oglądać te pierwsze. W oko wpadła nam nietypowa fajka, oparta na nieznanym wcześniej, przynajmniej w naszej redakcji, patencie. Jest to fajka ze stajni holenderskiego Elbert Gubbels & Son's (korporacja Big Ben'a), z... wymiennymi główkami. - O, nowy Falkon? - nie kryliśmy zdziwienia, odsłaniając szczerze naszą indolencję w kwestiach nowych rozwiązań na fajkarskim rynku. Szybko uzyskaliśmy niezbędne informacje, poparte papierowymi dowodami, w postaci... instrukcji obsługi fajki. To druga fajka, którą w naszym życiu widzieliśmy włącznie z instrukcją. Pierwszą był "zepelin" Celiny i Tadeusza Polińskich. Do tej instrukcji na pewno jeszcze wrócimy. Na razie jednak o EG&S.

Fajka ma niezwykle interesujące rozwiązanie, oparte na opatentowanym sposobie mocowania wymiennych główek. Najkrócej: główki owe osadzane są w chromowanych duraluminiowych (a mogą też to być i inne, bardziej szlachetne metale) uchwytach, w kształcie wąsów. Ale pełnią one wyłącznie rolę dystansów, utrzymujących główkę fajki w odpowiednim położeniu. Cała tajemnica umieszczona jest w przewodzie dymowym, do którego (bo jakże inaczej) wchodzi się po wyjęciu ustnika. By taką główkę wymienić na inną (producent oferuje ich kilka modeli) potrzebny jest specjalny... klucz. I znowu zaskoczenie - to pierwsza fajka z kluczem, którą widzieliśmy.

 

 

 

Do fajki EG&S dołączona jest bardzo "obrazkowa" instrukcja.

 

Sama operacja wymiany główki fajki nie nastręcza żadnych kłopotów. Zresztą posługując się bardzo obrazkową instrukcją dokona tego każda latorośl o podstawowym stopniu wiedzy praktycznej. Szybko, łatwo i przyjemnie.

Polecamy ten model EG&S dla tych amatorów fajki, którzy chcą mieć w swych kolekcjach nietypowe rozwiązania, a jednocześnie przyjemność zabierania ze sobą kilku fajek, nie zajmujących zbyt wiele miejsca. Na pewno można do tej fajki dołączyć nawet wszystkie tytonie, stanowiące tło tego zdjęcia. Satysfakcja murowana.

Powrót>>>

 

 

Jacek Schmidt poleca

(Inf. wł. 11.12.07)

 

Jacek Schmidt, członek Poznańskiego Klubu Kolekcjonerów Fajek i autor strony oraz jedyny Polak w Akademie International de la Pipe korzysta z każdej okazji by promować polskich fajczarzy. Podejrzeliśmy go ostatnio, gdy z bogatej oferty pracowni Celiny i Tadeusza Polińskich wybrał kilka fajek, które - jak twierdzi - trafią w amerykańskie gusta.

Za radą Jacka rozejrzeliśmy się jeszcze w ofercie Zbyszka Bednarczyka, który przywiózł do Gorzowa kilka ciekawostek, oraz na miniladzie urządzonej przez Piotra Jakubowskiego, właściciela Gdańskiego Salonu Fajki.

Podpowiedź - co zauważyliśmy bez trudu - padła na podatny grunt, bo wielu kolegów wyjechało z Gorzowa nie tylko ze wspaniałymi wspomnieniami, ale i nowymi fajkami.

 

 

 

Zdaniem Jacka Schmidta te fajki z pracowni Celiny i Tadeusza Polińskich są w stanie zadowolić każdego fajczarz.

 

Wielu fajczarzy chciało wejść w posiadanie drogą kupna podświetlanej witrynki, w której gdański trafikant Piotr Jakubowski prezentował bardzo ładne fajki. Nam, choć i wielu kolegom, najbardziej podobały się włoskie "oliwki" zauważyliśmy, że kilku polskich fajczarzy na pewno znajdzie je już niebawem pod choinką.

 

 

 

 

Free handy Zbyszka Bednarczyka stają się coraz bardziej rozpoznawalne nie tylko na polskim rynku. Nowe podejście fajczarza do artystycznej formy fajek sprawia, że pojawiają się naprawdę unikatowe egzemplarze. I do tego - jak niemal zawsze u Zbyszka - niebanalne otoczenie. Efekt? Widoczny na zdjęciach choćby słynnej "dwuzłotówki z Przemyślem" w jabłkach, czy fantazyjnego ubijacza dla leniwych (by nie schylać się nad fajką).

W ocenie Jacka Schmidta "swobodna" twórczość Bednarczyka jest coraz doskonalsza, coraz bliższa ideałom rynku amerykańskiego. Ale i także - to już nasze zdanie - i my na tym nie tracimy.

Powrót>>>

 

 

Nowości ze Szwajcarii

(Inf. wł. 2.12.07)

 

- Drodzy Przyjaciele Fajki – napisał Daniel Schneider w kolejnym mailu, w którym zachęca do odwiedzenia strony z nowymi fajkami ze “stajni” Chacom:

http://www.synjeco.ch/pata/pipe/index.htm (należy kliknąć na “Chacom” i wybrać w Gallery.

W dziale „Tytonie” kolejne zmiany. Dotyczą marki Synjeco-Blends Range. Daniel ma nadzieję, że niebawem zaoferuje sześć nowości pod nazwą “Synjecos Balkan” i dwie “Perique Flakes”. Szczegóły na stronie: http://www.synjeco.ch/pata/taba/index.htm (należy kliknąć na  “Synjeco Blends”).

A wszystkie nowości pod adresem: http://www.synjeco.ch/pipesandtobacos/info/newoffer.htm

- Życzę miłych chwil z fajką i przesyłam serdeczne pozdrowienia – kończy swój list trafikant ze Szwajcarii.


Coraz częściej otrzymujemy informacje, że internetowa Trafika naszego szwajcarskiego przyjaciela Daniela Schneidera cieszy się olbrzymim uznaniem wśród polskich miłośników fajek i tytoni. Nie dziwi więc fakt, że kolejny raz podajemy nadesłane przez Daniela informacje i linki kierunkowe do poszczególnych działów jego trafiki.

Tym razem Daniel napisał, że najpierw przeprasza za powstałe opóźnienia, ale wyniknęły one z dwóch powodów: urlopu asystenta i grypa małżonki (życzymy zdrowia). Teraz jednak wszystko wraca do normy i wszelkie zaległości zostaną nadrobione.

Daniel Schneider szczególnej uwadze miłośników fajki poleca niezbyt miła informację, mówiącą o tym, że tytonie wyprodukowane przez firmę Dunhill przestały trafiać do Szwajcarii. - Kiedy to się zmieni - nie wiem - przyznaje Daniel. Odsyła jednak po szczegółowe informacje pod linkiem: http://www.synjeco.ch/pata/taba/index.htm (kliknąć “Dunhill” i “Classic Mixtures”).

Inne informacje, dotyczące także oferty trafiki, można znaleźć rozwijając menu ze strony głównej: http://www.synjeco.ch/

Powrót>>>

 

 

Fajki Majów z Meksyku

Bartek Siemiątkowski

(Korespondencja z Meksyku 9.11.07)

 

Młody fajczarz z Kalisza nadesłał nam ciekawa korespondencję z Meksyku. W stolicy tego państwa - Mexico City odwiedził swoją damę serca. wie ona o jego pasji i postanowiła pokazać mu (chyba) najstarsze fajki na świecie, znajdujące się w muzeum.

- Fajeczki sfotografowałem w Muzeum Antropologicznym w Mexico City, jednym z najlepszych na świecie, o ogromnych zbiorach. Cała historia Meksyku w pigułce i to bardzo dużej – napisał Bartek Siemiatkowski.

Fajeczki są ceramiczne polichromowane, używane podczas ceremonii rytualnych. Jeśli dobrze pamiętam znaleziono je gdzieś na terenie Mexico City, pewnie należały do cywilizacji Teotihuacanos. Być może są nawet z Teotihuacan - a było to największe kosmopolityczne miasto obu Ameryk. W okresie największego rozkwitu liczyło nawet 200 tys. mieszkańców, pomiędzy II a VI w n. e. Tak więc fajeczki na pewno mają podobny wiek! Liczne kontakty z całą Mezoameryką już od III w. n.e. Podobno to oni dotarli na Yucatan i nauczyli Majów wszystkiego, no może oprócz palenia tytoniu. To właśnie od nich przejęli ten rytuał.

Dołączam jeszcze zdjęcie przedstawiające najstarszego palacza fajki - Boga L z Palenque. Rysunek jest w książce Zbigniewa Turka „Fajka mniej szkodzi”. Nie ma co - pykanie zawdzięczamy Majom!

 

 

Wiele wskazuje na to, że są to najstarsze ceramiczne fajki na świecie, zachowane do dziś.

 

Zdjęcia (x2)- B. Siemiątkowski

Bóg L z Palenque - czyli najstarszy wizerunek palącego fajkę.

Powrót>>>

 

 

Fajka z Timbuktu

Mirosław Jurgielewicz

 

Dobrze mieć przyjaciół, którzy mają pasje. A już gdy są zawołanymi podróżnikami - najlepiej. Bo z jednej strony - widując ich rzadko tęskni się za nimi. A z drugiej - znają nasze pasje i pamiętają o nich. Pamiętają nawet wówczas, gdy jadą na południe Sahary, do Timbiktu, kilkanaście stopni na północ od Równika.

- Tak naprawdę ciekawe rzeczy, z punktu widzenia najróżniejszych kolekcji, są wszędzie - zwykł mawiać Andrzej "Gwoździk", wręczając mi prezent o wydłużonym kształcie. - Wykonali ją Tuaregowie. Ciekawy naród...

Nie zwlekając zacząłem oglądać dość tajemniczy przedmiot, wykonany z metalu, w kształcie lejka, z klapką na jednym końcu i oczkiem wyciora na drugim. Całość była pracowicie wyklepanym, a później lutowanym na szwie (prętem rozgrzewanym w ognisku), kawałkiem blachy. Przed jej ukształtowaniem ręce cierpliwego tuaregskiego rzemieślnika pracowicie naniosły na nią reliefy, nadające wypolerowanemu metalowi swoistej "strojności". Klapka na małym zawiasiku stanowiła zwieńczenie główki, do której nakłada się tytoń i chroniła przed wiatrem. Zaś wycior to nic innego jak wyklepany kawałek miedzianego drutu.

Po obejrzeniu fajki przyszedł czas na "próbę ognia". Główkę nabija się tytoniem dość łatwo. Można swobodnie dozować jego porcje. Przypalenie nie stanowi również problemu. Trzeba jednak pamiętać by fajkę Tuaregów palić wolno - metal nagrzewa się  jednak szybko. Wrażenia? Oryginalność fajki nie podlega dyskusji. Jej sprawność i poręczność nie dorównują jednak wrzoścówkom czy piankom. Smakować tytoniu w niej się jednak nie da. Chociaż? Jeśli założyć, że miejsce, z którego pochodzi charakteryzuje się średnią temperaturą około plus 40 st. Celsjusza...

Jedno nie ulega wątpliwości - fajka to kolekcjonerski rarytas. Została stworzona przez potomków ludu berberyjskiego, wyznającego islam. W odróżnieniu od innych wyznawców Allacha, u Tuaregów to mężczyźni zasłaniają twarze swoimi turbanami. Są koczownikami, żyjącymi z turystów i transportu towarów karawanami wielbłądów. Tak jest od stuleci. Tuaregowie od dawna uchodzą za niezwykłych fachowców w tej dziedzinie. W dużej mierze to właśnie im zawdzięcza swój rozkwit największe afrykańskie miasto średniowiecza - Timbuktu, słynące z ogromnej wymiany handlowej między Południem i Północą Afryki oraz Europą, wysoko postawionego szkolnictwa. Do dziś w bibliotekach prywatnych i państwowych Timbuktu znajduje się około 150 tys. niezwykle cennych manuskryptów.

Złoty wiek tego miasta oraz zamieszkujących jego okolice ludów przypadł na szesnaste stulecie. Upadek przywieźli, niestety, Europejczycy, ciągnący do osławionego legendą niezwykłych bogactw miasta. Mówi się, że z Timbuktu do Europy, w czasach świetności miasta, płynęła nieprzerwana rzeka złota. I to właśnie doprowadziło do nagłego zainteresowania się białego człowieka tą częścią Afryki.

 

Fajka z Timbuktu

 

Dziś Timbuktu to miasto liczące niespełna 40 tys. mieszkańców. Ale jak widać choćby po przywiezionej stamtąd fajce, są oni nadal zafascynowani swoją przeszłością, szczycą się nią. Z pewnością siadają wieczorami i w ciemną afrykańską noc przy ognisku, wyciągają fajki i tytoń, i wspominają bogatą przeszłość, puszczając mniej lub bardziej wonne dymki... 

Powrót>>>

 

"Zeppelin" made in Poliński

Mirosław Jurgielewicz
 

Każdy fajczarz staje się z czasem kolekcjonerem. Zaczyna szukać egzemplarzy, które nie tylko ozdobią kolekcję, ale przede wszystkim są unikatowe. Kolekcje buduje się w miarę posiadanych zasobów gotówki. Im jest więc jej więcej... Często - na szczęście - bywa tak, że nietypowe fajki, jedyne w swoim rodzaju egzemplarze, pojawiają się prawie z nieba. Tak było w przypadku "zeppelina" - fajki, którą widziałem najpierw w katalogach, a później na którymś z zagranicznych turniejów. Przez przypadek, w zupełnie luźnej rozmowie, okazało się, że potrafi takiego "zeppelina" wykonać Tadeusz Poliński - fajkarz przemyski. Najpierw były więc ostrożne podchody. Po wielu miesiącach - złożenie konkretnego zamówienia. Pierwsze tygodnie od tego momentu były trochę niecierpliwe. Później proza życia przytłumiła owo uczucie. Na szczęście odłożona przypuszczalna kwota mogąca zrekompensować mistrzowi koszt materiału i robocizny nie topniała.

Kolejne spotkania z Tadeuszem były także okazją do zadania retorycznego pytania: - I jak tam z "zeppelinem"? Tadeusz odpowiadał szczerze, że jest zapracowany, a do nietypowej fajki trzeba po prostu usiąść na dłużej. Poza tym by ją wykonać są potrzebne wszystkie części. Nie do końca rozumiałem owe "części", ale o co chodzi pojąłem pewnego letniego dnia. Z Przemyśla bowiem nadeszła paczka, w której znalazłem znany mi dobrze kartonik w biało-pomarańczowym kolorze. A w środku, w skórzanym woreczku... "zeppelin". To był naprawdę radosny dzień. Wręcz euforyczny od momentu, gdy Tadeusz przez telefon rzekł: - To jest prezent.

 

 

 

"Zeppelin" Tadeusza Polińskiego to piękna fajka, choć trudna w paleniu.

 

Długo oglądałem cygarowaty kształt fajki, wykonanej bardzo starannie z dwóch klocków wrzośca. Badałem ją z każdej strony. Ujrzałem wówczas, że jej początek - rzec można - wykonany jest z metalu. Jest to wypolerowany stożek, z nawierconym otworem, osadzony we wrzoścu, w jego krótszej części fajki. Ta cześć ma jeszcze dwa otwory, nawiercone starannie w drewnie. Nasadza się ją na dokładnie spasowany walcowy początek drugiej części fajki, który ma też specjalną uszczelkę. Pasowanie, podobnie jak w przypadku ustnika, jest o tyle łatwe, że fajkarz malutkimi kropeczkami oznaczył optymalne położenie wszystkich trzech elementów "zeppelina".

Nacieszywszy oczy i dłonie postanowiłem spróbować jak pali się tytoń w takiej fajce. Bazując bardziej na domysłach niż doświadczeniu w mniejszą, wydrążoną w środku główkę, nabiłem trochę tytoniu. No tak, ale jak się to zapala? Po dłuższej chwili zrozumiałem dlaczego - niejako - góra główki wykończona jest metalem. To właśnie przez otwór w nim zasysa się płomień, który rozpala tytoń.

Kilka przeprowadzonych do tej pory prób utwierdziło mnie w przekonaniu, że "zeppelin" najpiękniej wygląda w kolekcji, pośród innych nietypowych wyrobów przemyskich mistrzów sztuki fajkarskiej. Palenie w nim bowiem nie jest łatwe - trzeba bardzo pilnować, by tytoń wewnątrz główki palił się. Ale w chwilach bardziej niż wolnych warto sięgnąć po fajkę Tadeusza Polińskiego. Zarówno by w niej zapalić, jak i po to by paląc na przykład w innej fajce oddać się kontemplacji dzieła ludzkich rąk.

Powrót>>>