Upalny weekend kolejnej przemyskiej Kolebki będziemy pamiętać długo. I to nie tylko z powodu temperatury. Także dlatego, że mieliśmy okazje odwiedzić uroczy dom i pracownię znanych przemyskich fajkarzy Celiny i Tadeusza Polińskich. Ujęli nas nie tylko gościnnością ale i… chłodem. Tym z klimatyzacji oczywiście.

 

 

Najpierw więc ochłodziliśmy się, by później skrzętnie skorzystać z zaproszenia gospodarzy do odwiedzenia pracowni, a następnie obejrzenia najnowszej kolekcji fajek.

Pracownia Polińskich to dobrze przemyślana i ustawiona swoistego rodzaju taśma do produkcji pojedynczych fajek.

– To klocek wrzośca dyktuje mi ostateczny kształt każdej fajki. Mówi czy warto obrobić go do końca, czy też zachować fragment lub nawet całość najbardziej zewnętrznej jego warstwy – usłyszeliśmy od Tadeusza Polińskiego.

Z przyjemnością też obejrzeliśmy demonstrację pracy najnowszego nabytku Polińskich – urządzenia do piaskowania fajek. Po takim procesie nabierają one zupełnie zaskakujących właściwości, o czym przekonał się już nie jeden posiadacz „Polińskich”.

Miło nam było gdy Tadeusz pokazał nam królestwo Celiny – różany ogród.  Jeden z kwiatów, osobiście wybrany przez mistrza, trafił do naszej redakcyjnej małżonki, która nie kryła radości. Dowieźliśmy go do domu (blisko 600 km), gdzie – ku naszej radości – stoi i kwitnie pięknie nadal.

Kolejny raz przekonaliśmy się, że zmiana wcześniejszych planów i odwiedzenie prawie niezapowiedzianie serdecznych ludzi zawsze przynosi radość.

{gallery}galeria/Polinscy{/gallery}