Marek Stanielewicz ma w sobie to „coś”, obok którego nie da się przejść obojętnie. Jest bowiem człowiekiem renesansu, a przy tym artystą z krwi i kości, zawodowo związanym z wrocławską Akademią Sztuk Pięknych. No i oczywiście fajczarzem, kolekcjonerem, przyjacielem wielu, którzy umiłowali fajki. Także tych, którzy kierują się rozumnym postępowaniem, potrafią zachwycić się pięknem i chwilą pozostawiającą ślad w pamięci na zawsze.

Marek – jak wspomnieliśmy – to także kolekcjoner. Nie raz i nie dwa udało nam się oglądać jego zbiory. Nie raz i nie dwa byliśmy świadkami gdy szczodrą ręką przekazywał niebanalne eksponaty do przemyskiego Muzeum Dzwonów i Fajek. Nie raz i nie dwa byliśmy świadkami, takimi trochę mimo woli, jego bardzo interesujących rozmów z fajczarzami i fajkarzami oraz… młodzieżą. Marek bowiem potrafi rozmawiać ze wszystkim, tę umiejętność posiadając wrodzoną, a doskonaląc ją na zajęciach ze studentami.

Wśród  Markowych kolekcji jest i taka, która u nas, w formie przepięknego katalogu, leżała już ponad rok, zakopana „sprawami nieważnymi i ważnymi”. Dlaczego nie sięgnęliśmy po jej prezentację wcześniej? Dobre pytanie…

Katalog to słowno-fotograficzny opis wystawy, której pełny tytuł brzmi: „Tabakierki we Wrocławiu w Domku Miedziorytnika na ulicy Świętego Mikołaja 1 w kwietniu 2019 roku”. Dodajmy że Marek kustoszuje Domkowi.

Wydawnictwo zawiera mnóstwo zdjęć, ale dziwne to nie jest jeśli wziąć pod uwagę, że i eksponatów są dziesiątki.

Jego autor, właściciel tabakierek, tak mówi o sobie i zbiorach.

– Tabaki nie zażywam, ale wszystko jeszcze przede mną (…) Wystawa i katalog wpisują się w pewien logiczny ciąg, na początku którego był zgubny nałóg palenia fajki i nie mniej zgubny nałóg zbierania fajek. Potem gromadzenie wszystkiego, co jest związane z używaniem tytoniu we wszystkich postaciach. Kolejny zgubny nałóg zbierania spinek góralskich też miał początek w fajce. Do zestawu fajek góralskich niezbędna była spinka góralska, której przekolec służy do usuwania spalonego tytoniu z główki fajki. Z tego wynika wniosek (który niech stanie się przestrogą dla zbieraczy i wszelkich nałogowców), że wszystko zaczyna się niewinnie, a kończy nieuchronną katastrofą – napisał we wstępie katalogu Marek Stanielewicz.

I trudno nie zgodzić się z tym stwierdzenie, sami bowiem „przerabiamy ten temat”, zastanawiając się co dalej…

Ale wróćmy do tabakierek. I najlepiej oddajmy do końca głos Markowi.

– Tabakierki mieszczą się dokładnie w tym samym przedziale szaleństwa posiadania, ale ponieważ to pierwsza liga cenowa, mam w swoich zbiorach to, na co mnie po prostu stać. Tabakierki złote z brylantami leżą sobie spokojnie w zbiorach muzealnych i szufladach wybranych. Ale nie mam z tym problemu bo we wszystkich tabakierkach jest tak ogromna różnorodność piękna, wspaniałego rzemiosła, historii, emocji, że kolekcja z pewnością zasługuje przynajmniej na uwagę.

W tym miejscu dodajmy jeszcze jedną cechę Marka Stanielewicza – skromność.

Dalej jest tak.

– Podobnie jak w fajkach, wzruszają mnie najbardziej te tabakierki, które były robione na własny użytek – z tego co było pod ręką, ze swoim poziomem rzemiosła i smaku artystycznego, przy użyciu najprostszych narzędzi. W tabakierkach, które zbieram, poszukuję resztek tabaki, śladu brudnych od tabaki palców, ocierania się o kieszeń i domowych napraw. To są ślady życia tabakierki, znaki genetyczne właściciela, które w każdym przedmiocie użytkowym są świadectwem szlachectwa użyteczności i potwierdzeniem  sensu istnienia przedmiotu.

Przyznasz Czytelniku, że taka opinia człowieka na co dzień „robiącego w sztuce” ma swój ciężar gatunkowy. I co ważne – przecież tak samo myślisz ty, ty, ty… Ja też tak myślę…

– Na wystawie pokażemy ponad sto tabakierek, głownie z Europy, której różnorodność kulturowa i zmienność zwyczajów czy gustów estetycznych sprawia, że zbiór jest interesujący z wielu powodów. To pochwała zmyślności ludzkiej, stosowania różnych materiałów, form i zdobyczy technologicznych. Tabakierki z kolekcji powstawały w okresie od XVIII do XXI wieku w pracowniach jubilerskich i rzemieślniczych, warsztatach zegarmistrzowskich, stolarniach, odlewniach, okopach różnych wojen, wiejskich zagrodach na dalekiej prowincji.

To wyprawa do świata prac ręcznych, piękna wyczucia i tęsknoty za przedmiotem jednostkowym, unikalnym. Tabakierki podobnie jak cmentarze są lustrem mody, stylu, materiału, formy. Na ich podstawie można odbyć podróż w czasie, poznać kulturę kraju czy regionu i jego zwyczaje. W kolekcji są unikalne pamiątki narodowe, tabakierki wojskowe, marynarzy, tabakierki „ludowe”, wykwintne cacka arystokracji czy pretensjonalne przedmioty mieszczan . (…)

Wyruszmy więc w tę podróż bo naprawdę warto…

Zachęcamy też do odwiedzenia FB Domku – https://www.facebook.com/DomekMiedziorytnikaWroclaw/

Wiele tam bardzo interesujących relacji i zdjęć. Oczywiście są też tabakierki kustosza…

Zdjęcia tabakierek – Marek Stanielewicz