Od blisko 20 lat Święto Broga organizuje nie kto inny jak mistrz Zbyszek Bednarczyk. To już kultowa impreza, na którą z całej Polski, ale także i spoza jej granic ściągają fajczarze i fajkarze. Tab było i w tym roku, w sobotę poprzedzającą przemyskie Święto Fajki.

W gościnnych progach, a właściwie na podwórcu Brogowej pracowni, stawili się przedstawiciele praktycznie wszystkich stanów i zawodów: od księży, przez artystów, prawników po zwykłych emerytów. Gospodarz zadbał o dobre samopoczucie, a więc – zupa chmielowa, ale i oranżada, kiełbasa z rusztu, ale i kaszanka z kapustą, chleb ze smalcem i ogórasy, ale i coś dla ducha.

Nie mogło zabraknąć permanentnej licytacji. W tym roku fantów było morze, a może i jeszcze więcej. W każdym razie kto chciał wylicytował pianino, butelkę dobrego wina z Portugalii czy szereg innych nie mniej zacnych etykiet przyklejonych na pełnych flaszkach. Były fajki, przybory do palenia. No i „okno na fajkę” podarowane Antoine’owi Grenard’owi.

Ale była też prezentacja Brogowej załogi, która na co dzień pracuje w znoju przy wyrobie fajek.

Nie zabrakło także rewii mody. Tym razem, w naszej ocenie, bezapelacyjnie wygrał niejaki Zbyszek, któremu… spodnie opadły. Był bowiem powrócił z wojaży po azjatyckich państwach, w których strój taki to męska norma.

Nim rozpoczął się tradycyjny brogowy turniej fajczarski o Puchar Przechodni zlicytowano niemal wszystko. Pierwsza informacja głosiła, że uzbierano prawie 25 tys. zł. Ale po dokładnym zliczeniu wszystkiego wyszło, że złotówek jest ponad 27 tys. Trafią one na leczenie młodego człowieka, który bez tego wsparcia miałby jeszcze bardziej pod górkę. Dzięki, dzięki, dzięki wszystkim!

A gdy już Polska przegrała swój mecz, a na dworze zaczęło się – no prawie – ściemniać, na stołach pojawiły się bardzo ładne turniejowe fajki. Była wielka zadyma – jak to na początku, a później… wyścigi – jak to zawsze. Najdalej popłyną Michał Perczyński przed Tomaszem Chołujem, Mariuszem Bogdałem, Maciejem Maciejewskim… Albo jakoś tak… Michał wszak był szczęśliwy!

Kiedy my opuszczaliśmy Brogową gościnę wielu jej uczestników sposobiło się do dłuższego z niej skorzystania. I – co też jest tradycją – nikt nie żałował.

Na ręce mistrza Zbyszka dla całej jego załogi najserdeczniejsze podziękowania i gratulacje!

GALERIA I

GALERIA II