Każda fajka na pewno się kiedyś przepali. Każde życie na pewno kiedyś się zakończy.
Ten truizm, trącący o patos, jest tak stary jak my – ludzie, świat. Jest odwieczną prawdą, w której mieści się nasz, fajczarski, symbol upływu czasu, nadejścia nieuchronnego. Na naszych łamach ma postać dwóch słów: „Przepalona fajka”. I jest najsmutniejsza pracą, jaką redaktorowi przychodzi czasem wykonać. I to mimo że lubi ją, sprawia mu radość.
Ale to już tak się poukładało nasze życie, że jest jego początek i jego koniec. Życie fajczarza zaczyna się zawsze z pierwszym pyknięciem fajeczki. Kończy… Nie, nie zawsze z ostatnim pyknięciem… Czasem było ono przed kilku, kilkunastu chwilami. Innym razem mija od niego sporo czasu… Ale zawsze staramy się pamiętać o TYCH, którym „fajka się przepaliła”.
Pamięć szczególnie uaktywnia się teraz, w tych dniach samego początku listopada i samego końca października. Dni te nigdy nie są takie same. I to nie z powodu dat przypadających na inne niedziele, poniedziałki czy środy. Dlatego że „…nic dwa razy się nie zdarza…”, nie można zrobić dwóch dokładnie takich samych zdjęć, spotkać się z przyjaciółmi dokładnie w takich samych okolicznościach, atmosferze, momencie życia, radości czy smutku…
Dziś – i w kolejne dni – będziemy palić w naszych ulubionych fajkach, ulubione tytonie. Będziemy radować się tymi niezwykłymi chwilami. Tak jak radowali się CI, którzy byli przed nami, których ziemska DROGA sięgnęła już kresu…
IM więc wszystkie te dymki, chwile refleksji, ale także radości… Niech cieszą się z nami naszą pasją i… miłością… ICH pasją i miłością…
WSZYSTKIM, którzy odeszli…
[*] za tych których już z nami nie ma …