Zajęło nam sporo czasu wymyślenie sposobu na udaną i beztroską podróż na tegoroczne Święto Fajki w Przemyślu. Kilka tygodni poświęciliśmy na wiercenie „dziury w brzuchu” naszemu prezydentowi, który wreszcie załapał, że to jest jego znakomity pomysł! Później poszło gładko…

Powyższy przepis na kolejne udane wojaże sprzedajemy bez jakichkolwiek tantiem. Można go dowolnie modyfikować. A naprawdę wyglądało to tak, że wszystko zarządził prezydent Jerzy M. Wilczkowiak, w szczegółach opracowując strategię i taktykę. Ba! Poświęcił dla tego przedsięwzięcia swoją obszerną i wygodna karocę. A opad szczęki zafundował nam w momencie gdy dowiedzieliśmy się, że będziemy podróżować w towarzystwie damy serca Marka – Małgosi Tritt. Już na miejscu zaś, w Przemyślu, mieli na nas w progach „Akademii” czekać Julianowie, ze swoim białym rumakiem.

Pierwszym etapem piątkowej trasy miało być „uroczyste śniadanie na cześć załogi”, które Pan Prezydent miał wydać w znamienitej restauracji „Prestiż” w prestiżowym miejscu. I na tym miejscu okazało się, że po prestiżu (w każdej odmianie) pozostał tylko cień neonu na frontowej ścianie… Nikt z nas jeszcze wówczas nie wiedział, że dalsza trasa okaże się kompletnie „niejadalna” (patrz słownik, którego nie znajdziesz u wujka Google).

Ale co tam ciało, gdy duch bardziej domagał się strawy. Mieliśmy jej pod dostatkiem w Pieskowej Skale, czyli – etymologicznie do sprawy podchodząc – w „Piotrowej Skale”, skąd blisko do opoki. I warto było za te parę złociszy wejść tam, gdzie przebywali nasi znani i zasłużeni protoplaści, a na planach filmowych niezliczeni statyści i znakomici aktorzy oczywiście. Najbardziej spodobało nam się stwierdzenie Pana Przewodnika (szacun jak najbardziej zasłużony), że w słynnym serialu „Podróż za jeden uśmiech” Pieskowa Skała zagrała pałac nad… Morzem Bałtyckim, co tak się wryło w pamięć wielu tele-śledzicieli, że ni jak nie można było ich przekonać przez lata, że leży on niedaleko Krakowa… Warto też było rozpuścić wodze wyobraźni, że na mecie będzie na nas czekać… łoże z baldachimem i gobelinami na ścianach…

Na wapiennej opoce pojawiła się też kolejna oznaka „niejadalności” trasy. Owszem, restauracja „Herbowa” ma bogate menu, ale trzeba mieć w niej raczej herbowe portfele…

Na szczęście Pilica była po drodze, a przy pałacu, „Pod kolumnami” jadło dawali. I to jakie!

W końcu porą wczesno-wieczorną dotarliśmy nad San, wprost w objęcia hotelowej służby, po drodze prawie zabierając ze spaceru Iwonę i Juliana. Przywitał nas piękny zachód słońca i ostatni kozel w przemiłej włoskiej knajpce.

Sobota należała do Broga, Mr. Broga. Nim jednak u niego zaczęliśmy się szczepić zrobiliśmy wypad urokliwą trasą do Sanoka. Tu w muzeum zamkowym było że aż! No bo i historia ze sporą garścią fajek, i panowie Beksińscy oraz ikony. A na dodatek spotkanie z Panem B., który w deszczu przystanął sobie przy CIT. Inną formę relaksu wybrał Dobry Wojak Szwejk, który na sanockim deptaku przysiadł na ławeczce, nie zważając na krople. Zajrzeliśmy mu w fajkę. Hm… tytoniu w niej nie miał…

Popołudniowa odsłona Fajowego Święta Broga zaczynała się tradycyjnie – loteria fantowa i długie ze wszystkimi powitania. Na wszystkich czekał „Sputnik 5”, to znaczy szczepionka, po której nie jeden odleciał na orbitę. Nie mogło zabraknąć turniejowania o puchar przechodni, który tym razem trafił do Michała Perczyńskiego. Od przyjaciół otrzymał on nagrodę dodatkową w postaci wielokilogramowego łańcucha z litego żelaza. Przez cały czas licytowano co się dało i jak się dało, by wesprzeć dofinansowanie zakupu dwóch wózków dla dzieci z dysfunkcją narządów ruchu. Zebrano… 11 300 zł. Wielkie, wielkie DZIĘKS!

Tak posiadując, popatrując, pogwarzając, pojadając i popijając płynął nam przyjemnie czas. Umilały go słowa mądrych ludzi, miłe konterfekty, w tym księdza Bartosza, zapalonego fajczarza. Nie zabrakło także – choć tylko wirtualnej – obecności trafikanta nad trafikanty, Piotra Jakubowskiego z Gdańska. Poznaliśmy też całkiem już dorosłych Zbyszkowych synów, z przepięknymi połowicami. Dane nam było obserwować poczynania największego łamacza serc – naszego Prezydenta. Tak sobie upodobał korzenne ciasteczka w ich kształcie, że w końcu ich zabrakło…

Po takich przeżyciach to sen czekał na nas, a nie my na niego.

Niedzielny ranek był spełnieniem marzeń tłumów, które zjechały z całej Polski. Na rynku, obok misi, pojawiły się stragany z fajkami i fajczarzami. Przybyło tych, których zawsze radośnie się wita. Tu należą się pochwały dla Darka Kutery, który wpadł na genialny pomysł. Zabrał ze sobą słynny album przemyskich fajkarzy i zebrał autografy – nie fajkowe tym razem – wielu z nich. Bomba!

„Kolebka” – w tegorocznej edycji jako podhalańska, dla uświetnienia 100-lecia 5. Batalionu Strzelców Podhalańskich w Przemyślu – była ustawiona tym razem w piwnicy jednej z przemyskich kamienic, gdzie znajduje się urocza pizzeria. Urocza nad wyraz, ale ciut za ciasna dla tłumu fajczarzy chcących obalić króla Maciusia I i II i sięgnąć po jego koronę oraz dziennikarstwa, które za wszelką cenę chciało być świadkiem królewskiej abdykacji. I jak się nie natężali, jak się nie starali, jak się nie naprężali, to i tak niepodołali. Bo król jest tylko jeden! MACIUŚ III – Maciej „Faja” Maciejewski!

Gdy stało się to już faktem po administracyjnych 70 minutach, wyszliśmy na świeże ożywcze powietrze w korowodowym spacerze do ławeczki-fajeczki. Tu tradycyjnie ci co musieli, otwarcia Święta Fajki – już szesnastego – dokonali. Radości było wiele, bo kto to widział, a już kto to słyszał, by feldkurat Katz, obejmując czule Szwejka Józefa, mówił przymilnie: – Dajcie polizać Szwejku…

Powrót korowodu był tym weselszy, że poprzedzał ceremonię koronacji. Najpierw wiec wiceprezydent Przemyśla – Bogusław Świeży zdjął z szacownych skroni Maciusia I i II insygnia, by po kilku chwilach zaprosić ppłk. Marcina Duszę – wieloletniego dowódcę 5. Batalionu Strzelców Podhalańskich w Przemyślu, dziś szefa sztabu 21. Brygady Strzelców Podhalańskich w Rzeszowie i prezydenta Przemyskiego Klubu Fajki Zbyszka Bednarczyka do ceremonii koronacji.

Ukoronowany już Król Fajki Przemyskiej AD 2021, wraz ze świtą, znów zszedł do podziemi, wcześniej odbierając należne mu hołdy nie dość że od Krakusa, to jeszcze prawdziwego Polaka – Tadeusza Polaka. We wspomnianych podziemiach bowiem odbyła się uroczysta gala ogłoszenia wyników i wręczenia nagród uczestnikom „Kolebki 2021”. Zakończył ją znakomity recital Pawła Gąsiora, który ma repertuar jak stąd do… A może jeszcze dalej…

Pokrzepieni serdecznością, fajkowymi trofeami, dobrą energią i marzeniami, wróciliśmy spokojnie w domowe pielesze. Znów czekamy.

Jak to na co? No przecież, że na Święto Fajki w Przemyślu!

Do tegorocznego Święta Fajki będziemy jeszcze powracać w wielu odsłonach.

Musisz mieć co najmniej 18 lat, żeby wejść na tę stronę

Potwierdź swój wiek

- -