A gdy opadł kurz pochlebstw i naprawdę tylko szczerych i serdecznych życzeń śliczne i umundurowane asystentki mniej lub bardziej osobiste „Kómendanta” sprawnie rozdały to co się rozdaje w takich okolicznościach i po naładowaniu – fajek oczywiście – Grześ walnął trzonkiem leśnego toporka w łuskę sporego kalibru i peleton ruszył. Fajeczka okazała się godna – od Polińskich z Przemyśla, tytoń także – larsenowy od fajkowa.pl. A towarzystwo 49 fajczarzy było nad wyraz sympatyczne, przyjacielskie… (dodaj pozytywne przymiotniki w liczbie dowolnej…).
Ostatecznie bez bicia rekordów ostatni do mety dopalił się Daniel Sadowski, który wyprzedził Romka Kalinowskiego i Michała Perczyńskiego. Menażka zapałek została w rekach Tadeusza Kupca z KMF.
Manewrowa kuchnia okazała się wyborna w każdej postaci – dań do wyboru i koloru, smak których podkreślało wyraźnie dające się słyszeć mlaskanie. A jakby tego było mało – po turniejowej części rozpoczęła się ta już bardzo mało oficjalna. Tu wszyscy zgodnie podkreślali nieziemski smak „Prezesa”, którego szable zdobył Daniel.
Czy da się wszystko, co się tej soboty wydarzyło w Sulęcinie jednym słowem? Chyba nie. Ale jak się kto uprze – może być ich kilka: PRZEFAJOWO JAK U HUCKA!