W bardzo nastrojowym wnętrzu piwnic gdańskich Kuźniczek obyły się tegoroczne obchody Międzynarodowego Dnia Palenia Fajki oraz XV Spotkania Koneserów. Kolejny raz prezydent KF Tabak Gdańsk – Piotr Jakubowski, znany trafikant, oraz członkowie klubu i oddani przyjaciele stanęli na wysokości zadania. Dziś najkrótsza relacja. Więcej szczegółów podamy wkrótce.

Obchody MDPF w Gdańsku poprzedziły oczywiście przygotowania. Najpierw więc w gościnnych podziemiach salonu Pawła Jakubowskiego Gdański Tabak było rozważanie tytoniu, dyskutowanie, ustalanie harmonogramu działań. A jeszcze później w miłym miejscu dzielenie, pakowanie, układanie, przymierzanie działo się do późnej nocy. Jak zawsze sprawdzili się Marek Chmelowski i Krzysztof Ozga.

Sobota zaczęła się bardzo wcześnie, ale zdążyliśmy ze wszystkim. Choć autentycznych dreszczy nie brakowało, gdy urocza pani z rozbrajającą szczerością stwierdziła, że „…przecież tu nie można palić…”. Tak bladego Piotra Jakubowskiego nie widziałem w życiu 🙂 Na szczęście to była tylko pracownica, a nie właściciel…

Szybko więc stanęły gabloty, w których fragment swojej kolekcji zaprezentował nieoceniony Krzysztof Jesionowski. W kolejnych znalazła się prezentacja znakomitego twórcy tabakier oraz „tabacznego blendera” Henryka Lessnaua.

Goście szybko zajęli stoliki, a w ustronnym kąciku kuźniczynej piwniczki Basia Dutkiewicz roztoczyła przepiękną wizję dwojga niegdysiejszych gdańszczan: Daniela Chodowieckiego i Johanny Schopenhauer (tak, tak, protoplastki „tego” Schopenhauera). Ileż było smaczków, historycznych i estetycznych odniesień oraz zachęt związanych z niedzielną perspektywą. Nie dziwi więc, że braw i podziękowań nie szczędzono.

Po Basi mikrofon przejął Krzysiu Jesionowski, niezwykle barwnie prezentując pokazywany zbiór. Szerzej o tym wkrótce.

Kolejny raz zaskoczył rozległą wiedzą, niezwykle precyzyjną znajomością historii i samego tematu szef firmy Orion Jerzy Czernek. Jego wykład na temat niegdysiejszych „tytoniowych” czasów Gdańska z pewnością zachwyciłby nie jednego gdańszczanina obeznanego z przeszłością grodu. Dość powiedzieć, że nasza szczena cały czas sięgała podłogi.

I gdy padła zapowiedź filmu prezentującego jednego z kaszubskich twórców tabak i tabaki przed zebranymi stanął Henryk Lessnau. Że barwnie i interesująco opowiadał o swojej pracy – to mało powiedziane. Ale do tego też wrócimy.

I gdy już nasyciliśmy się wiedzą nadszedł czas na smaczny posiłek, zapowiadający niezłe zmagania turniejowe. Fajka z firmy braci Bednarczyków B&B okazała się rewelacyjna w paleniu trzech gram MacBarena z waniliową nutą.

Doś powiedzieć, że wśród 29 fajczarzy najlepszy tym razem okazał się Julian Drabent z Konińskiego Klubu Fajki, a wśród pań tryumfowała Małgosia Tritt, także z KKF.

Wcześniej uroczyście ogłosiliśmy także kto otrzymał tytuł Kalumetowy Fajczarz Roku 2024: Jacek Schmidt i Jerzy M. Wilczkowiak

Wszystkich zaskoczyła Małgosia Pleskot, która przyznała własne wyróżnienia i nagrody. Małgosiu, masz wspaniałe pomysły! Widzieliśmy to dokładnie na twarzach obdarowanych!

Po kolejnej dawce kalorii Piotr Jakubowski, w towarzystwie asystentów, wręczył dyplomy i nagrody. Aniu i Jurku (to o Czernkach z Oriona) kolejny raz pokazaliście, że fajczarze są dla was naprawdę bardzo ważni, ale przede wszystkim traktujecie ich jak przyjaciół. Bardzo, bardzo wam dziękujemy!

Olbrzymią niespodziankę przygotował także prezydent I Krakowskiej Loży Fajki Marek Chmielowski, obdarowując w imieniu członków Loży ubiegłoroczna fajką klubową (Marek Parol, glina, „Głowa wawelska””, z numerem 21, potwierdzonym certyfikatem), Piotra Jakubowskiego. To jest naprawdę przemiłe uczucie gdy patrzy się na radość innych.

Za nim po zakończeniu części oficjalnej rozpoczęły się przesympatyczne rozmowy, które koncentrowały się głównie wokół technik turniejowego palenia, szukania surowca na następne fajki, choć anegdot nie brakowało, szczególnie ze strony Redaktora z Łodzi i cudownego Małżeństwa z Szamotuł, kolejna niespodzianka! Niezawodna Basia nie zapomniała o niczym. Tak więc na stole pojawił się przepyszny tort na 15-lecie spotkań w Gdańsku.

Noc, tym razem, była nieco dłuższa, dlatego więc mimo chłodku stanęliśmy dzielnie na Ołowiance i prowadzeni przez Basię zasłuchaliśmy się nie tylko w szum Motławy, ale fantastycznej opowieści o mieście i jego mieszkańcach. Jak każe tradycja zakończyliśmy nasze świętowanie w… domu. Tyma razem w Dom Uphagena przy Długiej 12.

Czas minął szybko, trzeba się było rozstać. A jak jest to trudny moment, gdy w koło sami przyjaciele…

Na pewno jednak do poszczególnych zdarzeń będziemy wracać w szczegółach w kolejnych informacjach.