Prezydent I Krakowskiej Loży Fajki Marek Chmielowski ma wiele pasji. Jest wśród nich kolekcjonowanie fajkowych ubijaczy.
Już wiele razy mogliśmy podziwiać nietuzinkowe ubijacze do fajkowego tytoniu, których właścicielem jest Marek Chmielowski. Mają różny kształt, wykonano je z rożnych materiałów. W Ostrzycach Marek pochwalił się nowym okazem. Nawiązuje do tego okresu w jego życiu, gdy był aktywnym… nurkiem.
Ubijacz to dwa osobne elementy. Główny stanowi typowy ubijacz, z wyciąganym przepychaczem, zakończony wyrzeźbionym we wrzoścu ciężkim hełmem nurka głębinowego. Do tego jest odlana w mosiądzu miniaturka takiegoż hełmu, będąca breloczkiem. A że znamy Marka już trochę to pozwoliliśmy sobie na na taki mały „przekręt”…
ODSŁONA I – licentia poetica
– Otrzymałem go w prezencie od mojego byłego dowódcy, z którym mimo upływu lat łączą mnie nadal bardzo przyjazne stosunki. Jak mi powiedział wręczając prezent – ten mały drobiazg ma mi przypominać nie tylko moją pracę, ale przede wszystkim wspólnie spędzony czas w pracy i poza nią – usłyszelibyśmy od Marka Chmielowskiego, gdybyśmy beletryzowali jego życiorys.
ODSŁONA II – rzeczywista rzeczywistość
– Wiele osób zna moje pasje. Nie tylko te fajczarskie. Także te związane z pracą nurka. Gdy poznał je również Maciej Maciejewski – prezydent K-OKF 2010 (Król Maciej I, II i.t.d. : – przyp. red.) postanowił dać temu wyraz w bardzo wymierny sposób. I to właśnie od niego otrzymałem ten wspaniały prezent – z radością wyjawił kulisy wejścia w posiadanie nietypowego ubijacza, jedynego takiego na świecie, Marek Chmielowski.
Że jest to najczystsza prawda wystarczy spojrzeć na charakterystyczne dla twórcy opakowanie tamperka, z wiórkami w środku i kopertką na wieczku. No i ta wyobraźnia… Bez dwóch zdań – Maciejowa to robota.
Obie „Odsłony” bardzo nam się podobają. Obie pasują zarówno do Marka, jak i przedmiotu jego zachwytu.
Zresztą nie tylko jego. Ubijacz podoba się nie tylko nam. Z podziwem oglądała go także Małgosia Tritt. A ona zna się na pięknych przedmiotach. Wystarczy wejść na jej INSTAGRAM.
Oryginalny pomysł z tym „przekrętem”, choć miałem (niestety!) okazję poznać kilku żołnierzy zawodowych, i z żadnym z nich o przyjaźni mowy być nie mogło.
Z drugiej strony, Marek to taki facet, z którym zaprzyjaźnić się jest niezwykle łatwo; powiadają, że nawet krakowskie latarnie gną się, przezeń mijane.
A sam gadżecik wspaniały i jedyny!