Na czwarty już Warszawski Festiwal Fajki i Cygara zaprosili w sobotę (25 marca) członkowie Klubu Fajkowo-Cygarowego im. Sherlocka Holmesa ze stolicy. Tak jak to wymyślił przed laty śp. Krzysztof Liedel, były prezydent Klubu, spotkanie odbyło się w gościnnych progach loży honorowej Toru Wyścigów Konnych na Służewcu.
Program Festiwalu był bardzo bogaty. Już od progu mile zaskakiwał widok kilku bardzo interesujących stoisk – od cygar, przez fajki – w tym wodne z Oriona i inne akcesoria, po specjalną wystawę przygotowana przez Muzeum Oręża i Techniki Użytkowej. Joanna Kowalska, córka śp. Jurka, członka PC Warszawa, oferowała fajki z przebogatej kolekcji taty. Oczywiście gastronomiczne też było przesympatycznie.
Chętni do udziału w turnieju fajczarskim przyjechali z całej Polski, choć może w niezbyt licznym gronie. Wszak nie to było najważniejsze – liczył się udział, spotkanie przyjaciół, wspólna fajeczka i cygaro.
W turnieju fajczarskim, 2-gramowym, z tytoniem pachnącym latakią, fajeczką fikuśną od duńskich producentów, bój toczyło 23 fajczarzy. Ostatecznie najlepszy okazał się Janusz Moroz, który w polu pozostawił Krzysztofa Siekierskiego i Zbyszka Filipka. Złośliwcy i zazdrośnicy podpowiadali życzliwie zwycięzcy, że główną nagrodą, która przypadnie mu w udziale, będzie „…zaszczyt skoszenia trawy na całym Służewcu…”.
Po pizzowym szaleństwie do zmagań o jak najdłuższy popiół stanęło kilkunastu amatorów cygar. Każde miało 12 cm długości, a mierzono to co zostało palącemu (niemal dosłownie) w ustach. Rekordzistą okazał się Bartosz Piwowarski, któremu zostały 22 mm cygara i który o kilka milimetrów pokonał Zbyszka Modeckiego.
Po radosnej ceremonii ogłoszenia wyników i wręczenia nagród nadszedł czas rozstania. Choć łatwe to nie było…
Festiwal sprawnie i z duża gracją poprowadził prezydent „Sherlocka” – Przemek Marach. Serdecznie dziękujemy za wszechstronną opiekę wszystkim, a szczególnie Paulinie i piękniejszej części Klubu.
Do wielu wątków tej krótkiej relacji powracać będziemy w kolejnych aktualizacjach „Kalumetu”.