Cygara są coraz bardziej popularne także wśród fajczarzy. Ich palenie wiąże się z określonym – podobnie jak przy fajce – rytuałem. A że dobre do tanich nie należą każdy stara się „wyciągnąć” z nich ile się da…
Na Bydgoskich Spotkaniach podpatrzyliśmy „myk” jednego z warszawskich amatorów wonności. By ułatwić sobie operowanie cygarem wymyślił on… cygarowy widelczyk. Jak widać na zdjęciach wystarczy owo narzędzie wbić odpowiednio w cygaro i można więcej. Na przykład przeglądać z krótką już cohibą (lub czymś innym) przeglądać „Przewodnik na Dróżkach Kalwaryi Pacławskiej”, wytropionych przez Pana Redaktora ŁKSF.
Konserwatywni palacze cygar pewnie poczują się dotknięci, ale ci, którzy w mniejszej powadze mają celebracje pewnie podkopią ten pomysł.
A tak na marginesie – rozwiązanie przedłużające „żywotność” cygara widzieliśmy już znacznie wcześniej. Przed laty, także w Bydgoszczy, a jeszcze wcześniej w Płońsku, gdy turniejowano cygarowo. Wówczas na przykład wystarczyło w cygaro włożyć od strony ustnika… zapałkę.
W roku 2004 w Bydgoszczy, ówczesny prezydent Konińskiego Klubu Fajki, Jerzy M. Wilczkowiak ze swoim „patentem” otarł się o podium. I jeszcze jakby tego było mało – palił cygaro jednocześnie uśmiechając się…
Były też inne metody. Na zdjęciu Kuba Wiejacki uparł się by w Płońsku w roku 2003 ustanowić najlepszy czas w paleniu cygar, przyjął więc taką pozycje, a do pomocy w prawidłowej pracy płuc zaangażował Jacka Augustyniaka. Wygrał!