Informowaliśmy już, że polscy fajkarze i fajczarze odwiedzili pierwsze Międzynarodowe Targi Fajkarskie Saint-Claude Pipe Show 2025. Dziś relacja Bartosza Osiewicza (KKF Poznań) oraz dwie galerie zdjęć – autora relacji oraz Michała Pawlaka.

Powszechnie wiadomo, że francuskie Saint-Claude uznawane jest za światową kolebkę brujerki (bruyère). Tam wszystko kojarzy się z fajką, a aromatyczny dym tytoniowy jest wyczuwalny w najgłębszych zakamarkach przestrzeni miejskiej. W salonie optycznym wpaść w oko mogą nie tylko twarzowe oprawki, ale również opiłki wrzośca, zaś w sklepie obuwniczym nierzadko się zdarza, że przymierzane buty uwierają nie w kostkę, lecz w fajkę. Nie jest więc dziełem przypadku, że od 28 do 29 czerwca br., w tej uroczej górskiej miejscowości gościli uczestnicy pierwszej edycji międzynarodowych targów fajkarskich Saint-Claude Pipe Show 2025.

W sobotę (28 czerwca) od wczesnych godzin porannych fajkarze „ze świata czterech stron” instalowali swoje ekspozycje na wyznaczonych stanowiskach w Salle des Fêtes, zaś dla szerokiej publiczności sala wystawowa otworzyła swoje podwoje o godzinie 9:00. Za jedyne dwa euro wszyscy zainteresowani mogli podziwiać fajki różnych typów, kształtów i rozmiarów oraz zachwycać się urokiem akcesoriów fajczarskich w przestronnej sali, w której obowiązywał respektowany przez wszystkich zakaz palenia wyrobów tytoniowych oraz papierosów elektronicznych. Imponująca ekspozycja z Saint-Claude niejednemu kolekcjonerowi fajek zawróciła w głowie bardziej, niż zbiory z paryskiego Luwru, które wytrawnych koneserów sztuki przyprawiają o gęsią skórkę i wywołują przyspieszone bicie serca. Ci ostatni mogą jednak, co najwyżej, nasycić swój wzrok widokiem Wenus z Milo, zaś ci pierwsi śmiało rzucić zalotne spojrzenie na swoją fajkową wybrankę, niewinnie musnąć ją dłonią, aby za chwilę już na zawsze zastygnąć z nią w namiętnym uścisku, przypieczętowanym pocałunkiem spowitym wonią aromatycznego tytoniu. Ojcami tych piękności były najważniejsze postacie fajkarskiego rzemiosła z Belgii, Brazylii, Bułgarii, Chin, Czech, Danii, Hiszpanii, Holandii, Irlandii, Japonii, Niemiec, Polski, Stanów Zjednoczonych, Szwajcarii, Szwecji, Turcji, Włoch. Wśród nich nie zabrakło naszych rodzimych fajkarzy w osobach Wojtka Pastucha, Dominika Kobrynia i Michała Pawlaka.

Gdy o godzinie 17:00 umilkł wystawowy gwar, a ostatni aktorzy chowali swoje rekwizyty, nowym centrum wydarzeń stało się Muzeum Fajek i Diamentów. To właśnie tam, po godzinie 18:30, Bractwo Mistrzów Fajek z Saint-Claude (Confrérie des Maîtres Pipiers de Saint-Claude) przyjęło w swoje szeregi dziewięcioro śmiałków, którzy – odznaczając się szeregiem cnót – zaskarbili sobie względy kapituły. Wśród jej wybrańców znalazł się m.in. Daniel Pennac – urodzony w 1944 roku w Casablance francuski pisarz, autor przetłumaczonych na język polski utworów Mała handlarka prozą; Wszystko dla potworów; Szanowne dzieci; Jak powieść; Samotny jeździec. Ów twórca z całą mocą udowodnił, że pisarstwo jest emanacją ducha, którego nie są w stanie okiełznać strażnicy reguł stylistyki czy ortografii. Wykonywany przez niego zawód nauczyciela był nie tylko realizacją misji wychowania wrażliwych na piękno młodych ludzi, lecz również udaną próbą permanentnego samokształcenia, doskonalenia warsztatu pisarskiego, radzenia sobie z własnymi ograniczeniami, które w młodości sprawiały, że nie uchodził za najbardziej pojętnego ucznia. Pennac fajkę zaczął pykać w wieku pacholęcym, a ściślej rzecz ujmując – w czasie, gdy stał się rówieśnikiem Hucka Finna. Czyni to również dziś, kiedy – jak sam twierdzi – ze względu na wiek „może już robić wszystko, na co przyjdzie mu ochota”. Pomijając szczegóły drogi życiowej francuskiego prozaika, powiem w sekrecie, że mamy ze sobą wiele wspólnego. Fajka niezmiennie kojarzy nam się z literaturą.

A później był już tylko błysk fleszy przy La Grosse Pipe i uroczysta kolacja, dla której konkurencję stanowiły multilingualne rozprawy przy fajce w knajpach i knajpeczkach Saint-Claude.

Dzień później goście „fajkowej Mekki” w lokalnych manufakturach mogli wspólnie odkrywać tajemnicę woalki i z godnymi wojerystów wypiekami na twarzy rozkoszować się podpatrywaniem procesu wytwarzania przyrządów do spopielania tytoniu. Pomimo niedzieli, ku uciesze zwiedzających, fabryka Chacom uruchomiła taśmy produkcyjne, obsadzając stanowiska krojczych, lekierniczek oraz polerniczek mistrzami i mistrzyniami w swoim fachu. Pełnię szczęścia zagwarantowała wizyta w sklepie firmowym oraz wyśmienity poczęstunek, który miło połechtał kubki smakowe i dał energię do zwiedzania kolejnych manufaktur. Natomiast w kameralnym warsztacie Genoda wszyscy zainteresowani mogli przyglądać się kolejnym etapom wykonywania fajki z wrzośca, po czym nabyć egzemplarz prosto spod igły.

Z drobnym poślizgiem, po godzinie 14:00, w sali wystawowej rozpoczął się koleżeński turniej w wolnym paleniu fajki. Konkursowe palidełko łączyło w sobie duńską baśniowość z francuską elegancją wykonania. Było naprawdę słodko. Zadbał o to tytoń Chacom No 2. Zwyciężył Xavier Guy z czasem 01:32:50. Wśród płci pięknej na piątym miejscu triumfowała Charlène Deltenre z wynikiem 01:20:09. Stawkę zamykał na pozycji 71. Rod Miller, który utrzymywał żar przez 00:23:58. Piszący te słowa zakończył zabawę na ósmym miejscu, osiągając czas 01:16:13. Obeszło się bez dyplomów. Najlepszą gratyfikacją był jednak uścisk dłoni samego Antoine Grenarda – dyrektora fabryki Chacom i wybór fajowej nagrody rzeczowej, czekającej na uginającym się od fantów stole.

To był wspaniały i inspirujący czas. Specjalne podziękowania należą się Organizatorom międzynarodowego fajkarsko-fajczarskiego przedsięwzięcia. Merci! Do zobaczenia w Saint-Claude w 2027 roku!

Bartosz Osiewicz

Galeria I – zdjęcia Bartosza Osiewicza

Galeria II – zdjęcia Michała Pawlaka